W ubiegłą sobotę ratownicy z GOPR Beskidy, GOPR Bieszczady, Grupa Jurajska GOPR, GOPR Karkonosze, Grupa Podhalańska GOPR i Grupa Sudecka GOPR oraz z innych zaprzyjaźnionych służb, m.in. Państwowej Straży Pożarnej oraz Policji, rywalizowały na trasie biegu górskiego, podczas którego czekało ich wiele trudnych konkurencji technicznych, m.in. podchodzenie na linie, zjazdy, czy przepinki. W sumie do przebiegnięcia było ponad 4 kilometry długości, a na trasie na uczestników czekało 7 konkurencji linowych.
Pierwsze miejsce w kategorii zespołów ratownictwa górskiego zajął zespół GOPR Bieszczady, w składzie: Dominik Jagieła, Wojciech Pawul i Tomasz Januszczak. Drugie miejsce przypadło GOPR Beskidy, a trzecie Grupie Podhalańskiej GOPR. W kategorii open pierwsze miejsce zajął zespół KW PSP Wrocław.
O rywalizacji opowiada nam krośnianin, ratownik górki Dominik Jagieła.
Gratulacje dla Pana oraz całego zespołu za wygranie ogólnopolskich zawodów w ratownictwie górskim!
- Dziękuję bardzo.
Jakie były najważniejsze aspekty przygotowań do tych zawodów? Jakie były najtrudniejsze wyzwania?
- Zawody polegają na pokonaniu biegu górskiego na Szczelińcu Wielkim w Górach Stołowych, a podczas tego biegu górskiego wykonuję się konkurencje linowe z zakresu ratownictwa jaskiniowego, ratownictwa partnerskiego, wspinaczkowego i szeroko pojętych technik linowych. Z racji doświadczenia zespołu startowaliśmy ze sobą bodaj ósmy czy dziewiąty raz w tym 3-osobowym zespole, więc technikalia tych konkurencji były nam znane, co przekłada się na to, że manualnie i technicznie jesteśmy zawsze bardzo dobrze przygotowani. W tym roku trasa z zeszłego roku praktycznie w ogóle się nie zmieniła, ale największą trudnością tych zawodów jest to, że konkurencje linowe wykonuję się ciągiem na bardzo dużym tętnie, na bardzo dużym zmęczeniu, ponieważ konkurencje techniczne są poprzedzone biegiem górskim, więc trzeba poruszać się tam bardzo szybko w pełnym oprzyrządzeniu, w pełnych uprzężach i wykonywać te konkurencje podczas biegu tak naprawdę, więc w dużym długu tlenowym można popełnić błąd i na przykład gdzieś się kolokwialnie rzecz ujmując zamotać i nie wpiąć się tam gdzie trzeba, bądź stworzyć realne zagrożenie, więc trzeba tam po prostu bardzo uważać, bo te zawody nie wybaczają błędów i jeśli się tam jakiś błąd popełni to może się to źle skończyć.
Jakie techniki i umiejętności były kluczowe dla waszego sukcesu w tych zawodach?
- Przede wszystkim zgrany zespół, odpowiednie posługiwanie się sprzętem i poukładanie tego sprzętu w uprzęży, czyli jakby posiadanie takiego systemowego podejścia do tych konkurencji. Oprócz tego wyszkolenie techniczne i doświadczenie, które myślę jest kluczowym aspektem tego, że nam się udało zwyciężyć. Ja akurat startowałem w tych zawodach jedenasty raz, więc mam duże doświadczenie. Co roku zawody odbywają się praktycznie w tej samej lokalizacji, więc dzięki temu wiem po prostu czego się spodziewać.
Czy można podzielić się swoimi doświadczeniami z jednym z najbardziej wymagających momentów podczas zawodów ratownictwa górskiego?
- Wymagający moment mieliśmy podczas konkurencji linowej, która nazywa się w naszym żargonie ‘M-ka”, czyli konkurencja, w której jest rozwieszona lina pomiędzy dwiema skałami, którą trzeba pokonać wykonując trzy, czy cztery operacje przepinek z podchodzenia, z przyrządów zaciskowych do zjazdu, potem znowu do podchodzenia, potem znowu do zjazdu. Tych lin jest dużo i na dużym długu tlenowym można bardzo łatwo popełnić błąd – w tym roku też to nie poszło jakoś super płynnie, ale udało się tą konkurencję ukończyć w miarę dobrym czasie.
Czym różni się rywalizacja w zawodach od rzeczywistego ratownictwa górskiego w sytuacjach awaryjnych?
- Ma to dużo wspólnego, ponieważ jeżeli działamy ratowniczo przy dotarciu do poszkodowanego wymagana jest bardzo dobra kondycja fizyczna i działania pod presją adrenaliny podczas działań ratowniczych, więc jeśli coś się wydarzy, ktoś cierpi, albo ktoś wymaga nagłej pomocy to musimy do tego człowieka dotrzeć bardzo szybko i wykonać czynności medyczne, czy też techniczne w korelacji z wysiłkiem fizycznym, więc wydaję mi się że te zawody mają dużo wspólnego, aczkolwiek w ratownictwie górskim w Bieszczadach tych technik linowych nie wykorzystuję się, aż tak bardzo dużo – jedynie przy akcjach śmigłowcowych kiedyś to miało miejsce, bądź jakiś akcjach ewakuacyjnych, np. paralotniarzy z drzew. Zawody rządzą się swoimi prawami a rzeczywistość jest trochę inna.
To może zostając chwilę przy stricte ratownictwie górskim - Jakie są najważniejsze zasady bezpieczeństwa, które powinny być przestrzegane podczas akcji ratowniczych w górach?
- Zasady bezpieczeństwa, tak jak w takich podstawowych kursach uczą – „dobry ratownik to żywy i zdrowy ratownik”, więc dbamy przede wszystkim o własne bezpieczeństwo. Teren górski, jeżeli jesteśmy odpowiednio przygotowani technicznie, kondycyjnie i sprzętowo to nie powinien być dla nas zagrożeniem, ale przytrafiają się zdarzenia takie jak zagrożenie lawinowe, czy zagrożenie burzą, czy kwestia temperatury wiatru i ograniczonej widoczności. Są to realne zagrożenia, więc dbamy o własne bezpieczeństwo. Następne ważne rzeczy to doświadczenie, wiedza, umiejętności i lata ćwiczeń, treningów, szkoleń, które tak naprawdę owocują podczas szkoleń ratowniczych. Kolejna rzecz to zgrany zespół, czyli to co robiliśmy podczas ostatnich zawodów ratowniczych. Jeżeli mamy kolegów, na których wiemy, że możemy polegać, wiemy jaką wiedzą i umiejętnościami dysponują to dzięki temu sprawniej przeprowadzamy te działania.
Na koniec pytanie o najmłodszych - Jakie rady chciałbyś przekazać młodym osobom, które chcą rozpocząć swoją przygodę z ratownictwem górskim?
- Przede wszystkim zawsze zapraszamy ochoczo ludzi, którzy chcieliby się sprawdzić, bądź chcieliby dostać się do organizacji jaką jest Grupa Bieszczadzka GOPR. Zawsze na przełomie stycznia i lutego organizujemy egzaminy kandydackie i na tych egzaminach już wymagamy bardzo dobrych umiejętności jazdy na nartach, doskonałej znajomości topografii i nienagannej kondycji fizycznej, więc wydaję mi się, że to jest bardzo fajna forma działalności dla młodych osób, które kochają góry, które kochają pomagać osobom, ale ścieżka dostania się do organizacji jest dosyć trudna, także od najmłodszych lat trzeba pracować nad sobą, nad nartami, nad topografią, mieć przysłowiowe „góry w nogach”, czyli przejść wszystkie szlaki, zobaczyć wszystko, ponieważ bardzo dużo bazujemy na wiedzy takiej, którą już nasz taki kandydat osiągnął poza ratownictwem górskim. Wszystkie młode wysportowane osoby zapraszamy, aby spróbowali swoich sił podczas egzaminów.
Autor: Kamil Dębski
Zdjęcia: archiwum zespołu GOPR Bieszczady