Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 listopada 2024 01:25
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

„Kontuzja” zakończyła wyprawę Szymona Kaliszuka wokół Polski. Jednak 19-latek nie powiedział ostatniego słowa

Szymon Kaliszuk z Krościenka Wyżnego postawił przed sobą bardzo ambitne wyzwanie. Po maturze dokładnie 22 maja wyruszył na wędrówkę dookoła Polski. Niestety, po przejściu około 1000 km pojawiła się u niego kontuzja biodra, przez którą musiał zrezygnować z dalszej trasy. Jak sam mówi, chce wrócić do realizacji wyzwania w przyszłości.
„Kontuzja” zakończyła wyprawę Szymona Kaliszuka wokół Polski. Jednak 19-latek nie powiedział ostatniego słowa

Autor: archiwum Szymona Kaliszuka

Podróżnicze wyzwanie Szymona Kaliszuka rozpoczęło się 22 maja na krośnieńskim Rynku. 19-latek planował obejść Polskę dookoła w ciągu około 3 miesięcy. Niestety, ostatnio na stronie Po Maturze Wokół Polski – Wyprawa Szymona Kaliszuka na Facebooku podczas transmisji live poinformował, że jest zmuszony zaprzestać dalszej podróży ze względu niepokojące objawy w okolicy biodra.

- W trakcie wędrówki pojawiały się wielkie odciski, zakwasy czy opuchlizny. Miałem prawdopodobnie zapalenie rozcięgna podeszwowego i odczuwałem dyskomfort ubitych od marszu stóp. Były to dolegliwości, które bolały, ale umożliwiały marsz. Jednak gdy licznik zbliżał się do około 1000 km w okolicy prawej części biodra pojawiła się swego rodzaju „blokada”. Uniemożliwiała poprawne chodzenie, ruch nogi nie był naturalny, motoryka zachwiana i tempo spadło do około 4 km/h, czyli zdecydowanie za wolno. Konsultowałem się z fizjoterapeutą w okolicy, w której to się stało, obserwowałem to miejsce po „naprawieniu", robiłem próbne marsze i teoretycznie było w porządku. Zregenerowałem się i wyruszyłem dalej, ale dolegliwość wróciła. Podjąłem zatem decyzję, że rozsądniej jest odpuścić – relacjonuje Szymon Kaliszuk.

Szymon zakończył swoją podróż po pokonaniu około 1000 km w miejscowości Bartoszyce. Jak sam mówi, podjęcie decyzji o zakończeniu wędrówki było bardzo trudne – zdrowy rozsądek „kłócił się” z chęcią kontynuowania wyprawy.


stopy po marszu po szutrowych i piaszczystych drogach

- Jeśli kontuzja pojawiłaby się 100 km przed końcem trasy to na pewno szedłbym dalej. Jednak czekała mnie jeszcze dalsza część ściany północnej, zachodniej i jakieś 1100 kilometrów po górach – tłumaczy 19-latek - Jestem młody, życie jest jeszcze długie i szerokie. Mam w planach inne wyczyny i treningi. Nie chcę zmarnować szansy na robienie tego przez mój upór i udowadnianie komuś na siłę: „patrzcie, jaki to ja nie jestem kozak". Emocje były - smutek i żal. Było zdenerwowanie i poczucie rozczarowania. Wiedziałem, że to minie. Według mnie czasami pokazanie, że potrafi się zrezygnować i wiedzieć kiedy odpuścić jest równie istotne.

Każdy dzień podczas wyprawy był dość schematyczny. Szymon budził się między 3.00, a 5.00 rano w zależności od długości odcinka, który miał pokonać danego dnia. Następie jadł śniadanie lub kupował je zaraz po otwarciu sklepów. Później przystępował do pokonywania kolejnych kilometrów z małymi przerwami na obiad i odpoczynek. Późnym popołudniem lub wieczorem dochodził do wyznaczonego celu, gdzie jadł kolacje, regenerował się po wędrówce, sprawdzał trasę na kolejny dzień, rozmawiał z ludźmi, u których nocował, a także pisał relację na stronę na Facebooku. Następnie kładł się spać.

- Podczas mojej wędrówki bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie uprzejmość ludzi, którzy mnie przyjmowali. Oferowali mi rzeczy, jak różne specyfiki, wygodne i świeże łóżka, a nie musieli tego robić. Ani raz podczas swojej podróży nie musiałem rozbijać namiotu – mówi SzymonWiele osób zaczepiało mnie: „gdzie pan idzie?” lub oferowało mi podwózkę. Zawsze odmawiałem, ale to miłe, że chcieli pomóc.

Wędrówka Szymona Kaliszuka miała również wymiar charytatywny. Założył on wirtualną skarbonkę, do której zbierał datki na pomoc dla chorego chłopca – Antosia. Przed 24 czerwca zbiórka się zakończyła, ponieważ zebrano potrzebną kwotę. 19-latek z Krościenka Wyżnego dołożył do głównej puli 3473 zł, które wpłacono do wirtualnej skarbonki.


na Świętej Górze Grabarce

Czego nauczyła Cię Twoja wyprawa?

Nauczyła mnie, że wiele ludzi nie potrafi korzystać z chodnika, niektórzy kierowcy aż proszą się o wypadek, a także tego, że pralki są genialne i … zawsze trzeba wyciągać kamyki z butów (śmiech) – odpowiada wędrowiec.

Szymon w tracie całego marszu schudł niewiele, bo tylko 2 kg (przed marszem ważył 68 kg). Obecnie regeneruje się po kontuzji i czuje się dobrze. Jest już po wizycie u fizjoterapeuty, który potwierdził, że wszystko jest w porządku. Powoli nadrabia zaległe sprawy, zamierza wrócić do treningów i normalnego trybu życia. Jak mówi, emocje po rezygnacji z dalszej wędrówki opadły i teraz należy zająć się innymi sprawami. Nadal jednak rozważa podjęcie kolejnej próby wędrówki wokół Polski.

- Powiedziałem, że obejdę Polskę dookoła i to zrobię to. Czy to będzie za rok, dwa czy piętnaście lat - nie wiem, ale słowa dotrzymam. Jestem bogatszy o doświadczenie, którego nie dostałbym pewnie nigdzie indziej. Wiem teraz na co jeszcze zwrócić uwagę i jak przeorganizować niektóre sprawy. Ułożyłem już pewną taktykę na dobre przygotowanie, ale na razie jest tajna – mówi Szymon Kaliszuk - Może właśnie musiało się tak stać? Może to jest bodziec, który mi pomoże? Z niepowodzeń trzeba wyciągać naukę i wnioski, a nie się nimi nadmiernie przejmować. Stało się to się stało - trudno, napieram dalej! – dodaje.


Po deszczu, wtedy jeszcze pełen energii i nieświadomy tego co stanie się za niedługo. Ostatnie zdjęcie mnie, gdzie widzicie szczerą radość i motywację

Więcej zdjęć z wyprawy poniżej

Autor: Sławomir Farbaniec
Zdjęcia: archiwum Szymona Kaliszuka

 



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ