"Animalsi" podkreślają, że interwencja w hodowli Maine Coonów w Jaśle była jedną z trudniejszych. Przyszło im się mierzyć nie tylko z ogromem cierpienia zwierząt.
- Właścicielka hodowli wraz z córką szarpały nas i policjantów, jedna z naszych inspektorek została podrapana i kopnięta, inna uderzona w głowę - opisują. Dodają, że w stronę interweniujących kierowane były bluzgi i wyzwiska jak z rynsztoka.
Pierwsza interwencja "Animalsów" w jasielskiej pseudohodowli Maine Coonów odbyła się na początku września. Zakończyła się odebraniem 16 kociąt w najgorszym stanie. Wszystkie trafiły pod opiekę weterynarza. Niestety dla czterech z nich było już za późno na pomoc.
Tydzień później inspektorzy OTOZ Animals z Krosna i Sanoka po raz kolejny pojechali do Jasła. - To co zobaczyłyśmy będzie w nas siedziało jeszcze długo - opisują "Animalsi". - Koty były wszędzie, a ich odchody znajdowały się w całym w domu, począwszy od podłogi w piwnicy, przez pościel w sypialni, na poddaszu skończywszy. Właścicielki nie potrafiły określić ile dokładnie kotów znajduje się pod ich opieką.
Niektóre ze starszych kotów żyły w ciemnej, pełnej odchodów i śmieci piwnicy, bez dostępu do światła dziennego, gdzie na podłodze wśród odchodów walały się miski z resztkami zaschniętej karmy. Na terenie posesji znaleziono też kocie szczątki.
Kocięta w najgorszym stanie zostały ukryte w szafie.
- Weterynarz stwierdził, że niezbędne jest natychmiastowe wdrożenie leczenia - mówi Dorota Moszczyńska, szefowa OTOZ Animals w Krośnie.
Ostatecznie podczas tej interwencji odebrano 48 kotów, w tym osiem kociąt w ciężkim stanie oraz siedem ciężarnych kotek. - Więcej nie udało się zabrać, bo nie spodziewaliśmy się takiej ilości zwierząt i nie mieliśmy miejsc żeby je zabezpieczyć - tłumaczy Dorota Moszczyńska. Dodaje, że inspektorzy szacowali, że w domu pozostało ok. 20 kotów.
O tym, jak bardzo się mylili, przekonali się niespełna dwa tygodnie później. - Dzięki pomocy policji odebraliśmy 77 kotów - mówi Dorota Moszczyńska. Dodaje, że zwierzęta były wszędzie. - Chodziły wolno, ale były również schowane w szafce kuchennej, w szafie odwróconej drzwiami do ściany, w tapczanach, w stelażu łóżka, w ciemnej i brudnej kotłowni - wylicza.
"Animalsi" zastanawiają się jak w zwykłym, jednorodzinnym, domu mogło żyć ponad 140 kotów i czworo ludzi.
Koty trafiły pod opiekę weterynaryjną. Każdy z nich zmagał się z chorobami i pasożytami. - Część z nich musieliśmy natychmiast wykąpać, żeby umożliwić im wypróżnianie się – odbyty miały pozatykane korkami ze starego kału i sierści, część musieliśmy ostrzyc, bo kołtuny utrudniały im poruszanie się - opisują "Animalsi".
Inspektorzy OTOZ Animals postanowili, że jeszcze raz odwiedzą "hodowczynie" Maine Coonów w Jaśle. - Podejrzewaliśmy, że w domu nadal mogą znajdować się koty - mówi Dorota Moszczyńska.
Podczas czynności kobiety przekazały jedną kotkę. - Była bardzo słaba, ważyła znacznie poniżej normy, miała wyłysienia na brzuchu i okolicach uszu - informuje Dorota Moszczyńska. Dodaje, że z relacji wynikało, że ma raka listwy mlecznej i jest w trakcie leczenia.
Kotka w tragicznym stanie trafiła do kliniki weterynaryjnej. - Cierpiała od wielu dni, niestety nie udało się jej uratować - mówi szefowa OTOZ Animals w Krośnie.
Właścicielki hodowli usłyszały zarzuty
Sprawą zajęła się policja. Wszczęto dochodzenie. Prowadzone jest pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Jaśle.
53-letnia właścicielka hodowli i jej 26-letnia córka usłyszały zarzut znęcania się nad zwierzętami. Obie nie przyznały się i odmówiły składania wyjaśnień.
Zastosowano środki zapobiegawcze. Wobec jednej z kobiet – poręczenie majątkowe w kwocie 3 tys. zł, drugiej – dozór policji. Obie mają też nakaz powstrzymania się od prowadzenia hodowli wszelkich zwierząt.
OTOZ prosi o wsparcie
Krośnieński Inspektorat OTOZ Animals apeluje o pomoc. "Animalsi" tłumaczą, że koty nie mogą trafić do adopcji do czasu zakończenia śledztwa. - A utrzymanie i leczenie tak dużego stada jest kosztowne - mówią.
Inspektorzy OTOZ Animals dziękują wszystkim osobom, które zaangażowały się w pomoc dla kotów. - Czeka nas jeszcze wiele pracy związanej z przeprowadzoną interwencją - zaznaczają. Dodają, że wpływają też już faktury za leczenie kotów.
"Animalsów" można wesprzeć finansowo. Na na stronie pomagam.pl (TUTAJ) prowadzona jest zbiórka.
Pieniądze można wpłacać też na konto krośnieńskiego inspektoratu OTOZ nr 14 1240 2311 1111 0010 5559 4850 z dopiskiem: likwidacja pseudohodowli.
Interpelacja w Sejmie
Sprawa jasielskiej pseudohodowli stała się podstawą interpelacji posłanki Anity Sowińskiej oraz Sekretarza Biura Koalicyjnego Klubu Parlamentarnego w Sejmie – Łukasza Rydzika do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Oboje domagają się w niej wzmocnienia kontroli i zwiększenia możliwości karania hodowców zaniedbujących swoje zwierzęta.
- Nasuwa się pytanie, ile podobnych hodowli w kraju może w podobny sposób traktować swoich zwierzęcych podopiecznych. Niestety kluby i stowarzyszenia działające w tym obszarze nie mają wystarczających narzędzi do kontroli. Właściciele hodowli nie mają obowiązku wpuścić inspektorów, co odbywa się wyłącznie pod nadzorem prokuratora i znacząco wydłuża proces wszczęcia kontroli. Brak jest także konkretnych zapisów, które dyscyplinowałyby hodowców i nakładały na nich określone kary w przypadku zaniedbań - czytamy w interpelacji.
Autor: Tomasz Jefimow
Zdjęcia: OTOZ Animals Krosno