Ogólnopolski Strajk Kobiet zapowiada protest w wielu miastach. 23 lipca – jak podał wprost.pl – na ulice wyjdą kobiety oburzone głosowaniem w Sejmie. Jego efektem było odrzucenie ustawy o dekryminalizacji pomocy w aborcji.
Ustawę poparło 215 posłów, przeciw było 218, w tym nie tylko z PiS i Konfederacji, ale także z PSL-TD. Wśród nich byli m.in. wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz, wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski i posłanka Urszula Nowogórska.
Giertych wstrzymał się od głosu
W głosowaniu nie wzięło udziału 3 posłów KO: Krzysztof Grabczuk, Waldemar Sługocki, a także Roman Giertych z KO, który był w Sejmie. Tyle że jego nazwisko zostało szczególnie „wyróżnione”. Organizatorki manifestacji użyły go w haśle, pod którym kobiety przejdą ulicami miast.
Sam Roman Giertych tak tłumaczył swoja postawę po głosowaniu w serwisie X:
„(…) Ze względu na szacunek do poglądów jednak zdecydowanej większości wyborców KO oraz do dyscypliny klubowej postanowiłem nie brać udziału w glosowaniu nad projektem Lewicy” – napisał.
Kobiety czują się oszukane
– Znowu kobiety zostały zrobione w konia. A na to się nie godzimy – tak skomentowała wynik głosowania w Kurierze Szczecińskim Magdalena Górecka z Fundacji Lambda Polska.
I dodała: – Prawo aborcyjne w Polsce jest jednym z najbardziej restrykcyjnych w Europie.
Dodajmy, że Andrzej Duda – jeszcze przed głosowaniem w Sejmie – zapowiedział, że nawet jeżeli ustawa o dekryminalizacji pomocy w aborcji zostanie przyjęta, to on jej nie podpisze.