Tatuaże, kolorowe włosy czy piercing nie trafiają w każdy gust. Chociaż może się to nie podobać, szkoła nie do końca ma prawo coś z tym zrobić.
Ma być schludnie
Regulacje dotyczące ubioru powinny być precyzyjnie określone w statutach szkół, jednak kompetencje placówek w tej dziedzinie są ograniczone. Szkoły mogą wymagać schludnego stroju, lecz głębokie ingerowanie w stylizację włosów czy makijaż już wykracza poza ich zakres.
Niekiedy pojawiają się nieporozumienia wynikające z nieprecyzyjnych zapisów w statutach i zdaniem uczniów oraz rodziców nadużywania władzy przez nauczycieli. Problematyczne są szczególnie kwestie związane z wyrażaniem tożsamości przez młodzież. Jej subkulturowe preferencje często spotykają się z oporem szkół.
To przede wszystkim rodzic powinien akceptować strój dziecka
Przybywa szkół akceptujących elementy wyglądu wcześniej uznawane za kontrowersyjne. Małe tatuaże czy kolczyki są coraz częściej tolerowane, o ile nie zagrażają bezpieczeństwu i nie promują treści sprzecznych z wartościami szkoły.
Na ogół przyjmuje się, że wygląd uczniów nie powinien być wyzywający ani obraźliwy. Mimo to wielu rodziców oburza fakt, że szkoły próbują w jakikolwiek sposób regulować kwestie, które prawnie leżą w gestii opiekunów. Bo uważają, że jeśli rodzic nie ma nic przeciwko ubiorowi swojego dziecka, to szkoła również powinna go zaakceptować bez wyjątku.
Najmniejszy problem z wyglądem mają zazwyczaj szkoły branżowe, ponieważ tutaj wiele z zasad dotyczących ubioru narzucają pracodawcy kierujący się bezpieczeństwem uczniów na praktykach. Noszenie krótkich paznokci czy roboczych butów jest po prostu uzasadnione specyfiką pracy.