Początki przygody
Kapitan spotkanie rozpoczął od przytoczenia cytatu, który przypisuje się autorstwu Leonardo da Vinci: „Kiedy raz skosztujesz lotu, będziesz na zawsze chodził po Ziemi z oczami zwróconymi ku niebu, bo tam byłeś i zawsze będziesz pragnął powrócić”, ta sentencja bowiem towarzyszyła mu od początku przygody z lataniem. Przygody życia, która trwa do dziś a rozpoczęła się w wieku 16 lat, wówczas jako młody chłopak zapisał się do aeroklubu mającego swą siedzibę na krośnieńskim lotnisku. Panującą tam atmosferę i pracę z ludźmi Tomkowicz wspomina z rozrzewnieniem. – Zacząłem od skakania na spadochronach, z tego okresu pamiętam ś.p. Stefana Chmurę, szefa sekcji spadochronowej, który był niesamowitym człowiekiem, wszystkich traktował po ojcowsku. Po dwóch latach latałem już na szybowcach a po kolejnych dwóch przesiadłem się na samoloty. Gdy miałem wylatane 40 godzin to wystartowałem w Mistrzostwach Polski Juniorów w Radomiu i tak się udało, że wygrałem – to było w 1980 roku. Wspominam te czasy z nostalgią, bo dużo się działo – lotnisko w Krośnie wtedy żyło, tętniło, pamiętam jak wtedy wychodziło na poranne loty 74 samoloty na trzech lotniskach - w Moderówce, Iwoniczu i Krośnie.
W czasach młodości los rzucił go do Rybnika, gdzie przez siedem lat pracował na kopalni, życie wówczas nie było łatwe, o drugiej w nocy pobudka do pracy, która kończyła się około dziewiątej rano, potem do głosu dochodziła pasja – latanie, na sen zostawało już niewiele czasu. Wówczas szkolił się w akrobacjach samolotowych, był w kadrze narodowej, jeździł na Mistrzostwa Polski i zdobywał nagrody. Do jego najważniejszych osiągnięć należą też: wicemistrzostwo świata w akrobacji szybowcowej (Bielsko Biała, 1987 r.) oraz wicemistrzostwo europy w akrobacji szybowcowej (Rieti, Włochy, 1994 r.). – W tej chwili minęło już 42 lata od czasu, gdy zacząłem się bawić w lotnictwo – podsumowuje krótko.
Doświadczenie zawodowe
Czas pracy w LOT przepada na rok 1995, wówczas odbył się pierwszy wolny, postkomunistyczny nabór pilotów do polskiej floty, egzaminy trwały trzy dni, było trzystu kandydatów, przyjęto piętnastu, Tomkowicz dostał się z piątym wynikiem, natomiast wyszkolił się jako pierwszy. – Pracuję już w LOT przeszło dwadzieścia lat, zanim jednak to się stało, latałem jako pilot w wielu miejscach na świecie, bo w Polsce nie było dla mnie pracy, miedzy innymi na Bałkanach, w Jugosławii, w Boliwii na kontrakcie. Boliwia jest niesamowita, jest tam lotnisko La Paz, jedno z najwyżej położonych lotnisk na świecie, znajduje się na wysokości 4 150 m n.p.m. i posiada pas o długości pięciu kilometrów, robiliśmy tam loty testowo-pokazowe i zdarzało się nie raz wylądować na jednym silniku. Kolejna praca w Afryce, w Zairze – lotnisko nie było betonowe tylko na piasku, więc w porze deszczowej nie było łatwo. Praca poza granicami kraju dała mi duże doświadczenie – wspomina.
Samolot marzeń
Dreamliner to najnowocześniejszy samolot pasażerski na świecie, liniowiec marzeń. Rozwija prędkość maksymalną 954 km/h a jego zasięg to 14 800 km bez międzylądowań, za sterami tego samolotu od kilku lat zasiada kapitan Andrzej Tomkowicz. – Żeby wykonać lot przez Atlantyk w pracy muszę być około dwie godziny przed odlotem, by się jak najlepiej do niego przygotować, jest to tzw. briefing. Wówczas przegląda się całą dokumentacje lotu – analizuje się trasę, pogodę i w zależności od tego podejmuje decyzję ile zabieramy paliwa. Tych czynności jest bardzo wiele i wszystkie są równie ważne. Na to, by samolot mógł wystartować pracuje wiele ludzi, bo w tej pracy liczy się gra zespołowa. Ważne jest wszystko zarówno wiedza i doświadczenie, a także przestrzeganie wszelkich procedur oraz zaufanie do innych członków załogi. Gdy już wszystko jest dopięte na ostatni guzik, zapraszamy na pokład pasażerów no i lecimy… to już jest proste, bo nie ma nic trudnego w lataniu – skromnie i z uśmiechem kwituje kapitan.
Opowieściom na temat sytuacji jakie przydarzyły się panu Andrzejowi podczas pracy zawodowej nie było końca, wszyscy słuchali z zapartym tchem jak opowiadał o krajach, które przy okazji mógł odwiedzić, o ludziach nieba, których spotkał na swojej drodze, o samolotach i lataniu, które stały się pasją i sposobem na życie. I wreszcie o fascynujących lotach nad Grenlandią wśród chmur, gdzie ziemia łączy się z niebem a nad horyzontem można podziwiać przebijające się pierwsze promienie słońca, które spektakularnie oświetlają krzywiznę ziemi.
Pytania
Licznie zgromadzeni słuchacze chcąc dowiedzieć się więcej na temat tajników z dziedziny lotnictwa cywilnego, zadawali pytania. Oto niektóre z nich.
Czy pilot może zaprosić pasażera do kokpitu? – Z Czarnorzek to zawsze można – odpowiada żartobliwie kapitan – mówię to oczywiście w kontekście Eweliny Marcisz, po którą niedługo lecę, gdy zakończy starty w zimowych igrzyskach olimpijskich. Odpowiadając dalej na pytanie, to drzwi do kokpitu mamy pancerne i są zainstalowane na nich kamery, więc widzimy kto wchodzi, mamy również umówione ze stewardesami hasło na dany lot dotyczące zagrożenia. W zasadzie to kapitan decyduje o wszystkim, on jest odpowiedzialny za lot, decyduje również o tym czy może daną osobę wpuścić do kokpitu. Wracając do Eweliny, jak się zgodzi to na pewno będzie zaproszona.
Czy pana córka lata razem z panem? – Nie, córka jest stewardesą i lata w Czeskiej linii lotniczej, jest szefową pokładu – krótko odpowiada kapitan.
Pańska kariera zaczynała się na krośnieńskim lotnisku i na pewno pan śledzi poczynania władz, jaka jest pańska opinia, czy rozbudowa tego lotniska to jest dobry kierunek rozwoju? – Odpowiem tak, w naszym kraju lotnictwo nie rozwija się imponująco, na palcach dwóch rąk można policzyć lotniska w Polsce, w porównaniu z Francją czy Niemcami jesteśmy w tyle. Każdy krok na przód jest ważny, dlatego uważam, że lotnisko w Krośnie jest potrzebne – podsumowuje pan Andrzej.
Mam pytanie na temat łączności, czy pilot samolotu pasażerskiego ma możliwość wyłączania podczas lotu transpondera? – Możliwość taka istnieje, ale rzadko się to zdarza. Podczas jednego z lotów nad Atlantykiem pilot wyłączył transponder, ponieważ chciał minimalnie zmienić tor lotu, by móc wykonać z bliska zdjęcie innego samolotu, ale radiooperatorzy wyłapali ten manewr i nakazali, by każdy kolejny meldunek o pozycji samolotu zgłaszać ustnie – odpowiada kapitan.
Czy w kabinie piloci mogą przechowywać broń? – Broni nie ma, ale jest topór – pada odpowiedź, co u słuchających wywołuje salwy śmiechu – poważnie mówię, topór jest potrzebny w razie zakleszczenia lub katastrofy, by ewentualnie rozłupać część poszycia i móc ratować ludzi, takie są przepisy.
Pytań i odpowiedzi było znacznie więcej i w zasadzie spotkanie z pilotem samolotu marzeń mogłoby się przeciągnąć do późnych godzin wieczornych, bo bardzo wiele ciekawostek i anegdot ze swojego życia pilota miał w zanadrzu kapitan Andrzej Tomkowicz i myślę, że mógłby o swoim fascynującym zawodzie i pasji opowiadać bardzo długo.
red. Magdalena Niemczyk, fot. GOK w Korczynie