Wiec dożynkowy, a może już przedwyborczy seans na scenie politycznej rozbrzmiewał wraz z nutą disco polo. Musi być swojsko, więc koszula w odcieniu różu z krawatem w fantazyjne mazaje doskonale komponowała się z klimatem prawie wyborców, którzy kołysali się dyskretnie w rytm dźwięków. Dyskretnie, to oczywiste, wszak to dopiero popołudniowe godziny i twarze widoczne w promieniach słońca, nie mogą pozwolić sobie na odrobinę luzu. Co innego, gdy zmrok przykryje ścianę płaczu i uwolni odrobinę nieskrępowanej wolności, przetykanej od czasu do czasu dymem z papierosa, i odrobiną dymu ze sceny. Będzie się działo, oj będzie! Pękną już wtedy, co najmniej ze trzy plastikowe kubki z pianą na dwa palce, a kobieta przy boku znudzona powagą wyluzuje odrobinę…
Gorzej, gdy wolność z dzisiaj zahaczy zdecydowanie o jutro, i dylemat powstania z łóżka zachwieje naszą pewnością właściwego wyboru… szczególnie, gdy zleją się kolory dumnie wyprasowanych kołnierzyków, które akurat w poniedziałek postanowiły zadrwić podtykając pod zmęczoną dłoń, a to paski, a to kratkę w gęstej gmatwaninie drewnianych wieszaków. Ta sztywność i galimatias spojrzenia nie pozwalają skoncentrować się na właściwym wyborze…
Mój Boże!
Została sztywność konwenansów i kij od szczotki, gdy włodarz chwiejnym krokiem pomaszerował na służbę, w bordowym garniturze i w krawacie w kropki!
I spłatał los zmęczenia figla, bo biel z czernią, dyskretne w dostojeństwie, zostały w szafie ukryte dla bezpieczeństwa i zwiększonej publicznie swobody.
A potem?
Ciąg dalszy potem to już sami dopiszcie.
P.S.
Ciekawią mnie przypuszczenia i domysły, gdzie pomylił się człowiek tak krwiście…
Ciebie też mój drogi zaciekawiło to, choć odrobinę?
Jeżeli tak, to daj lubię dla powstałego przed chwilą twórczego pomysłu i odrobiny przedwyborczej kpiny :)
Urszula Rędziniak