Maria Marczyk urodziła się w 1986 roku w Sanoku i jak sama wspomina, okres edukacji szkolnej nie należał do najlepszych wspomnień jej dzieciństwa, pomimo, iż pierwsze trzy klasy podstawówki ukończyła otrzymując świadectwa z tak zwanymi „czerwonym paskiem.” Przez pewien okres czasu uczęszczała również do szkoły muzycznej, jednak każdy rodzaj formalnej edukacji prędzej czy później wywoływał w niej wewnętrzny sprzeciw, nie tyle ofensywny, co raczej separatystyczny.
W wieku czternastu lat Maria znalazła się w „zaczarowanej pracowni Mistrza Pękalskiego” w Hoczwi. Słowem, zamieniła edukację w szkole na wizyty w pracowni malarza. Pod okiem mistrza Pękalskiego stworzyła swoje pierwsze rzeźby i obrazy malowane na deskach przedstawiające postaci bieszczadzkich diablisk, biesów, czadów, czarownic i tajemniczych zjaw. Mistrz Pękalski stał się przede wszystkim jej Przyjacielem, „duchowym tatą” – jak sam niegdyś powiedział. Swą uczennicę - Marię nazywał przekornie „czarowniczką”. Te piękne i inspirujące chwile stały się dla niej niejako wrotami do podróży przez świat sztuki; w pracowni Mistrza Pękalskiego bowiem cały świat przepełniony jest magią tworzenia i magią odkrywania tajemnic. Mistrz Pękalski - „duchowy tata” odegrał w życiu Marii Marczyk rolę niebagatelną, jego pracownia stała się dla młodej, wrażliwej artystki „azylem”, miejscem w którym mogła swobodnie przebywać, uczyć się, podglądać Mistrza i słuchać jego opowieści.
Dziś, z perspektywy czasu Maria wspomina: „Pamiętam zapachy drewna, bejcy i farb i Mistrza, który spokojnie i cierpliwie malował oczy, brwi, lica aniołów na sękatych deskach. A przy tym opowiadał różne historie. Zbierał opowieści wiekowych ludzi, spisywał, by nie zaginęły. I pisał wiersze… Zajmował się również izbą pamiątkową zawierającą różności z przeszłych wieków. Opowieści były tajemnicze, ciekawe, pojawiały się w nich eteryczne kształty dziwolągów, pół-ludzkich, pół- fantasmagorycznych istot – czarownice, mamuny, a nawet postać diabła-wychowańca, który miał sprzyjać plonom w zamian za owo wychowanie cudaka…”. Z czasem tworzenie stało się dla niej codziennością; „różnorodne prace powstają, malują się, rysują, czasem rzeźbią.” Maria wyraża opinię, zawierającą się następujących słowach: „Im więcej miłości tym więcej tworzenia. Jak powiedział Maksymilian Kolbe – Tylko miłość jest twórcza. Więc trzeba tę miłość odnaleźć w sobie. Koniecznie.”
Obrazy na płótnie malowane są techniką olejną, czyli farbami olejnymi. Do rozrabiania i rozcieńczania farb olejnych Maria używa terpentyny, ale jak sama przyznaje, istnieją także inne produkty, które można dodawać do farb, w celu uzyskania efektu połysku lub przyspieszenia schnięcie farb, np. dodatek oleju lnianego zmienia konsystencję farby i przyspiesza jej wysychanie. Maria przyznaje, ze rzadko zdarza się, aby obraz powstał alla prima, przeciwnie – wiele jej obrazów tworzy właśnie czas. Pomysły i inspiracje pojawiają się u niej nagle i zazwyczaj pierwszy zamysł wobec obrazu pozostaje niedokończony. Czas przeistacza pierwotną wizję i często historia powstania obrazu jest niczym „chińska opowieść.” Inaczej jest natomiast z rysunkami; rysowanie ołówkiem jest bardziej precyzyjne a cel rysunku jest konkretny, sprecyzowany.
Sylwetkę Marii Marczyk przedstawiliśmy w ramach cyklu artykułów "S.O.S. dla Twórców". Jeżeli jesteście zainteresowani kupnem prac malarki zachęcamy do kontaktu mailowego za pośrednictwem naszego portalu [email protected]
Karolina Dubiel - Ziemiańska
fot. Marcin Mikosz, Karolina Dubiel - Ziemiańska