Krośnianin od ponad dziesięciu lat działa w branży turystycznej. W Krośnie współtworzył Klub Eurogym. Później pracował w Norwegii w sektorze hotelarskim. Ostatni rok spędził w Hiszpanii. Konkretnie na Majorce, gdzie pracował w centrum operacyjnym jednej z największych firm organizujących wypoczynek.
Puste ulice Palma de Mallorca
Jak mówi Krzysztof - hotelarstwem, cateringiem i turystyką pasjonuje się od zawsze. Lubi podróże. Pandemia koronawirusa „uwięziła” go w Palmie. - Miałem możliwość powrotu do Polski, ale na wyspie zbudowałem miejsce dla siebie i nie myślałem o tym - opowiada. I dodaje, że wynikło to też z tego, że nikt nie zdawał sobie sprawy z tego jak potoczy się sytuacja na świecie i jak długo to potrwa.
Na Majorkę trafił z Norwegii. Tam przez rok pracował w popularnej miejscowości turystycznej Flåm. - Ale marzyłem o pracy w Hiszpanii - opowiada. I z uśmiechem dodaje, że się udało, chociaż trochę przez przypadek. - Aplikowałem do polskiego oddziału firmy. Szkolenia miałem odbyć w Polsce a to było dla mnie niemożliwe. Dlatego skierowano mnie na Majorkę, do centrum operacyjnego firmy.
Krzysztof został przyjęty. Przez ponad rok opiekował się turystami z Polski wypoczywającymi na całym świecie. W wolnym czasie zwiedzał Hiszpanię. Teraz, kiedy jego firma zawiesiła działalność, jest na przymusowym bezrobociu.
Jak wspomina, najcięższe w jego pracy były trzy marcowe tygodnie. - Tuż przed wprowadzeniem „estado de alarma” w Hiszpanii rozpoczęliśmy organizowanie powrotu turystów do kraju - mówi. - Było z tym wiele problemów. Największy to asymetria decyzji rządów poszczególnych krajów. Na przykład wypoczywający na Dominikanie czy Zanzibarze musieli opuścić kraj w trzy dni. Było to niemożliwe, żeby wszystkim zapewnić miejsce w samolocie.
Home office - domowe biuro Krzyśka
Krzysztof opowiada też o dramatach turystów, którzy wypoczywali na La Gomera. - Tam można dostać się jedynie promem i żeby nie utknąć, trzeba było się na niego dostać jak najszybciej. Zdarzało się też, że właściciele hoteli po prostu wyrzucali gości na ulice.
Krośnianin przyznaje, że były to bardzo intensywne dni. - Organizowanie lotów, rozwiązywanie problemów. Nie było czasu żeby pomyśleć o sobie. Później nagle wszystko się skończyło, granice i lotniska zostały zamknięte. Nasze centrum podjęło decyzję o zawieszeniu ogromnej ilości kontaktów. Zostaliśmy bez pracy.
Krzysiek został w Palmie, stolicy i największym mieście Balearów. - Na szczęście rząd Hiszpanii przyjął program pomocowy i mam wypłacany zasiłek. Nie czuję się tu uwięziony. Traktuję to miejsce jako miejsce do pracy i życia.
Jak wygląda teraz jeden z największych ośrodków turystycznych świata, miejsce, które przyciąga miliony turystów od marca do października?
- Obowiązuje tu, wprowadzony bardzo szybko, zakaz wychodzenia z domu - opowiada Krzysztof. - Można wyjść do lekarza, apteki, sklepu, czy wyprowadzić psa. Samochodem można jechać jedynie do pracy. Na ulicach jest bardzo dużo policji, a za nieuprawnione opuszczenie domu można dostać mandat. Jego wysokość to nawet kilkaset euro.
Restauracje i kawiarnie sprzedają tylko na wynos
Większość mieszkańców Majorki czeka na złagodzenie obostrzeń. - Chociaż jest tu teraz spokojnie i wielu chwali sobie taką sytuację, to większość ma nadzieję, że ruch turystyczny zostanie wznowiony - mówi Krzysztof. - Baleary przecież opierają się głównie na turystyce.
Jak zdaniem krośnianina turystyka będzie wyglądać po pandemii? - Zmieni się na pewno - odpowiada. I dodaje, że będzie bardziej innowacyjna. - Powinna przyjąć inną strategię rozwoju. Nie tak masową jak do tej pory.
Krzysztof Skiba zaznacza, że w pierwszej kolejności odrodzi się turystyka lokalna. - Być może zyska transport kolejowy, może zyska na znaczeniu turystyka campingowa - mówi. Dodaje, że tegoroczny wypoczynek będzie opierał się na wyjazdach samochodowych. - Jeśli chodzi o dalsze podróże, to nie wiadomo, którzy touroperatorzy i które linie lotnicze zostaną na rynku. Wszystko będzie wymagało też odbudowywania siatki połączeń i dostaw.
Puste osiedla i place zabaw w Palmie
Jest jeszcze szansa na tegoroczną turystykę wakacyjną? - Ona nie istnieje - mówi Krzysztof Skiba. I dodaje, że nawet gdy kraje otworzą granice, to nasuwa się pytanie czy wakacje będą przyjemnością. - Hotele będą częściej dezynfekowane, wszędzie będą plastikowe ekrany, odprawy w portach lotniczych będą dłuższe, każdy będzie musiał przejść szereg badań, pomiarów, plaże nie będą w pełni otwarte - wylicza. I przypuszcza, że będzie drożej.
Branża turystyczna jest bardzo wrażliwa i uzależniona od popytu. - Zakładamy, że konsument działa racjonalnie - mówi Krzysztof. - Wielu ludzi boi się o swoje zdrowie i wybiera to co dla nich jest odpowiednie. Zdaję sobie też sprawę z tego, że wiele osób jest uzależnionych od tzw. city break, czyli trzydniowych pobytach w stolicach europejskich. Ale ciężko teraz powiedzieć gdzie i jak będą latać samoloty, jakie będą ceny biletów.
Puste główne trakty Palmy
Krzysztof z branżą turystyczną czuje się mocno związany. - Pracowałem w niej od początku mojej kariery zawodowej - mówi. Ale dodaje, że teraz rozgląda się na rynku za innymi ofertami. - Chociaż mam nadzieję, że turystyka ruszy i znów będę mógł opiekować się polskimi turystami za granicą. Z moim pracodawcą jestem w stałym kontakcie.
autor: Tomasz Jefimow
zdjęcia: archiwum Krzysztof Skiba