Chociaż proces dotyczył wypadku drogowego, to już w pierwszej instancji zajął się nim Sąd Okręgowy w pięcioosobowym składzie. To dlatego, że prokuratura uznała, że młodzi mężczyźni nie tylko nie pomogli kobiecie, ale wepchnęli nieprzytomną do przepustu w przydrożnym rowie, pozbawiając ją jakichkolwiek szans na przeżycie.
6 grudnia 2018 roku rano mieszkaniec Milczy, który wyszedł z psem na spacer, zauważył ciało kobiety do połowy wepchnięte do przepustu. Później okazało się, że to 52-letnia Zofia K.
Kobieta poprzedniego dnia, późnym wieczorem skończyła pracę i autobusem wracała do miejscowości, w której mieszkała. Wysiadła na przystanku i w dalszą drogę udała się pieszo. Do domu nie dotarła. Uderzył w nią opel corsa prowadzony przez Dawida M.
Prokuratura początkowo 22-letniemu kierowcy postawiła zarzut spowodowania wypadku, ucieczki z miejsca zdarzenia oraz nieudzielenia pomocy. 23-letni pasażer usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy i utrudniania postępowania.
Jednak na podstawie opinii biegłych, prokuratura postanowiła oskarżyć młodych mężczyzn o zabójstwo z zamiarem ewentualnym.
Oskarżeni nie przyznali się do tego czynu. Dawid M. wyjaśniał przed sądem, że prowadził samochód i mógł kogoś potrącić, bo poczuł uderzenie. Jednak gdy zatrzymał opla ani on ani Piotr B. niczego nie zobaczyli, dlatego pojechali dalej. Młodzi mężczyźni zaprzeczali, by próbowali ukryć ciało.
W piątek (27 listopada) sąd wysłuchał mów końcowych.
Zarówno prokurator, jak i oskarżyciel posiłkowy (syn Zofii K.) zawnioskowali o uznanie oskarżonych za winnych popełnienia zarzucanego im przestępstwa i wymierzenie kary 15 lat pozbawienia wolności.
- W świetle materiału dowodowego czyn nie budzi żadnych wątpliwości - argumentował pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego. Dodał, że oskarżeni po spowodowaniu wypadku, działając w emocjach, podjęli się wepchnięcia pokrzywdzonej do przepustu. - Wymaga podkreślenia jedno zdanie z opinii biegłego: w momencie, kiedy pokrzywdzona znalazła się w przepuście, jeszcze żyła.
Prokurator Barbara Piotrowicz zwracała uwagę na fakt, że oskarżeni swoim zachowaniem uniemożliwili udzielenie pomocy Zofii K. przez osoby postronne. - Podjęli zachowanie przeciwko drugiej osobie, ze świadomością pozbawienia życia drugiego człowieka - mówiła.
Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego przytoczył też wyjaśnienia oskarżonych, którzy opisali co robili na żwirowni po potrąceniu pieszej. - Dawid M. mówił, że Piotr B. próbował zatrzeć ślady z samochodu - przypominał. - Polewał je płynem do spryskiwaczy i wycierał kalesonami.
O uniewinnienie od zarzutu zabójstwa wnioskowali obrońcy oskarżonych.
- To bardzo skomplikowana sprawa i niełatwo w takim przypadku o pomyłkę - zaznaczał obrońca Dawida M. Przyznał, że każdy powinien ponosić odpowiedzialność za popełniony czyn. - Dawid M. przyznał się do tego, że jechał oplem corsą i potrącił Zofię K. - przypomniał.
Obrońca Dawida M. przekonywał sąd, że po wypadku na miejscu zdarzenia był Piotr B. - Nie ma takich dowodów, by był tam Dawid M., to są tylko domysły - mówił.
Dowodził, że Piotr B. miał już do czynienia z wymiarem sprawiedliwości i był skazany za jazdę pod wpływem alkoholu. - Pojawił się czysty, prosty strach - argumentował. - Zaczął dokonywać czynności, które miały na celu uniknięcie odpowiedzialności.
Odmiennego zdania są obrońcy Piotra B. Twierdzili, że to Dawid M. jako kierowca samochodu był zainteresowany tym, żeby ukryć zdarzenie. Zwracali uwagę na to, że to 22-latek przedstawił w trakcie procesu trzy różne wersje tego co robił po zdarzeniu.
Zarzucili też prokuraturze zaniedbania w postępowaniu przygotowawczym. - Dlatego na tym etapie nie jesteśmy już w stanie pewnych rzeczy wyjaśnić - mówiła obrońca Piotra B.
Drugi z obrońców 23-latka przekonywał, że zarzut zabójstwa opiera się tylko na opinii biegłych, którzy stwierdzili, że ciało w sposób naturalny nie mogło się znaleźć w przepuście. - Nie ma na to dowodów aby to oskarżeni dokonali wsunięcia tam ciała pokrzywdzonej - argumentował.
Dawid M. w ostatnim słowie zwrócił się do syna Zofii K. - Chciałbym przeprosić za to, co się stało, za to że spowodowałem wypadek i uciekłem z miejsca zdarzenia. Czasu niestety nie mogę cofnąć, bardzo tego żałuję i muszę z tym żyć do końca. A jest to też dla mnie bardzo ciężkie. Przepraszam.
Rodzinę pokrzywdzonej przeprosił też Piotr B. - Bardzo tego żałuję, że tak się wydarzyło - powiedział.
Sąd odroczył wydanie wyroku do 4 grudnia.
tekst i zdjęcia: Tomasz Jefimow