Sobotnią akcję opisują na swoim profilu Facebook GOPR Bieszczady:
Naszej pomocy potrzebowało małżeństwo, które pomimo tego, iż było świetnie przygotowane na górską wędrówkę w zimowych warunkach (mieli zapas ubrań w plecaku, ciepłą herbatę, itp.) nie poradziło sobie z trudami wędrówki. W górach panowały bardzo trudne warunki: dość silny wiatr, niska temperatura i duża wilgotność. Do tego intensywne opady śniegu, które w połączeniu z silnym wiatrem spowodowały, iż na szlaku były miejsca wywiane do zera jak i z ponad metrową pokrywą. Para nie miała ze sobą rakiet śnieżnych ani nart i mężczyzna torując drogę w okolicy Halicza osłabł na tyle, że nie mógł już kontynuować marszu.
Wówczas zadzwonili po pomoc. Ratownik zbierając wywiad zapytał poszkodowanych m.in. o podanie numeru czerwonej tyczki ustawionej na szlaku przez Bieszczadzki Park Narodowy i dzięki temu szybko ustaliśmy ich dokładną pozycję.
Pierwsi ratownicy na nartach skiturowych (którzy mieli ze sobą podstawowe zabezpieczenie termiczne w postaci płachty biwakowej czy pakietów grzewczych) dotarli do poszkodowanych w 2 godziny od wezwania co jak na takie warunki było świetnym wynikiem. Niedługo po tym dotarli kolejni. Mężczyzna pomimo ogrzania nie był w stanie kontynuować marszu, do tego istniało podejrzenie odmrożenia stóp, dlatego też został zwieziony na Przełęcz Bukowską w noszach typu sked i dalej w pulkach za skuterem. W Wołosatym został przekazany załodze karetki pogotowia, gdzie po zbadaniu okazało się, że nie wymaga dalszej opieki medycznej.
W akcji wzięło udział około 15 ratowników - ostatni do Stacji Ratunkowej w Cisnej dotarli około godziny 23.00.
red., fot. GOPR Bieszczady