- To bardzo rzadkie znalezisko - mówi Grzegorz Salwa. - Na świecie opisanych jest tylko pięć gatunków wróblowatych z paleogenu.
Krośnianin dodaje, że wróblowate obecnie są najliczniejszą grupą ptaków na świecie, liczą ponad 6000 gatunków.
- Mimo wszystko niewiele wiemy o ich początkach i drodze ewolucji, kiedy pojawiły się tuż po wymarciu dinozaurów. Dlatego, każde znalezisko dla naukowców jest bardzo cenne - zaznacza Grzegorz Salwa.
Wyjątkowe odkrycie krośnianina opisali prof. Zbigniew Bocheński, dr Teresa Tomek oraz Małgorzata Bujoczek. W czasopiśmie naukowym "Journal of Ornithology" publikowanym przez Niemieckie Towarzystwo Ornitologiczne. To właśnie w tej pracy po raz pierwszy pojawia się nazwa Crosnoornis nargizia (z pracą można zapoznać się TUTAJ).
Praca naukowa powstała na podstawie znaleziska Grzegorza Salwy – okazu wróbla z wczesnego oligocenu Polski, zachowanego w postaci odcisków kości i piór w kamiennych płytach.
Prawróbel na opisanie czekał ponad 7 lat. - Już wtedy, gdy pojawił się w materiale skalnym, wiedziałem co znalazłem i jaką ma wartość - przyznaje Grzegorz Salwa.
Płytki z odciskiem wstępnie spreparował, a później włożył do drewnianego pudełka, w którym przeleżały kilka lat. - Czekały na odpowiedni moment - uśmiecha się paleontolog-amator.
Okazją była możliwość zaprezentowania okazu prof. Zbigniewowi Bocheńskiemu z Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN. - Spotkaliśmy się dwa lata temu na wystawie - opowiada Grzegorz Salwa. - To zapoczątkowało naszą współpracę.
Dwie miłości w jednej nazwie
Jako odkrywcy przysługiwało mu prawo nazwania odkrycia. Zdecydował się na Crosnoornis nargizia. - Krosno to moje rodzinne miasto i dlatego chciałem zawrzeć jego nazwę w nazwie odkrycia - tłumaczy Grzegorz Salwa. - Chciałem też podkreślić, że region Podkarpacia może pochwalić się skamieniałościami, występującymi we fliszu karpackim.
Drugi człon nazwy to imię żony, która od dwóch lat dzieli z nim pasję.
Zbiór skamieniałości w ciągu 16 lat poszukiwań, które Grzegorz Salwa prowadzi na Podkarpaciu, rozrósł się do kilkunastu tysięcy okazów.
- Moja fascynacja zaczęła się w dzieciństwie, jestem z pokolenia, które wychowało się na "Parku Jurajskim". Kiedy byłem nastolatkiem nie wiedziałem, że można skamieniałości znaleźć tak niedaleko od Krosna. Przypadkowe pojedyncze znalezisko, wywołało ogromną ciekawość i zbudowało pasję do dalszych poszukiwań - opowiada.
Dziś na Podkarpaciu jest czterech pasjonatów badających nasz regionalny oligocen. Bogatą kolekcją skamieniałości mogą pochwalić się, poza krośnianinem – Robert Szybiak z Dubiecka, Albin Jamróz z Rzeszowa oraz Damian Smoleń z Beska.
Marzy mu się muzeum
Robert Szybiak swoje znaleziska eksponuje w prywatnym muzeum. Muzeum marzy się też Grzegorzowi Salwie. - Taki pomysł chodzi mi już po głowie od roku, ale pandemia nie sprzyja realizacji tych planów - mówi. - Okazów mam wystarczająco dużo. Problemem są fundusze i odpowiednie miejsce.
Miejsc, w których prowadzi poszukiwania nie zdradza. - Jest ich dużo, ale trzeba wiedzieć gdzie szukać, żeby znaleźć ciekawe okazy. Najcenniejsze są te kompletne. Trzeba poświęcić dużo czasu i przerzucić dużo kilogramów materiału skalnego żeby cieszyć się z efektów - zaznacza Grzegorz Salwa.
Tomasz Jefimow
zdjęcia: Archiwum Grzegorza Salwy