Piątkową akcję (12 lutego) goprowcy opisują tak:
Wczoraj (12.02.) około godz. 17.00 dostaliśmy wezwanie od sześciu skiturowców, że znajdują się obok czerwonej tyczki (podali numer) w rejonie Przełęczy Goprowskiej, nie mogą znaleźć kolejnej i nie wiedzą co mają dalej robić. Warunki w górach były bardzo trudne, silny, porywisty wiatr, mróz i duży opad śniegu a także bardzo ograniczona widoczność. Skiturowcy utknęli w miejscu gdzie był duży depozyt śniegu, dlatego nie mogli odnaleźć dalszej drogi.
Pierwszy zespół ratowników do skiturowców dotarł dość szybko – jedna osoba była w gorszym stanie, natomiast reszta mogła kontynuować marsz. Cztery osoby zostały przeprowadzone przez Przełęcz w kierunku Wołosatego, natomiast osoba w najgorszym stanie z inną w zdecydowanie lepszym, okryci płachtą biwakową z pakietami grzewczymi oczekiwały na transport. W rezultacie – po dotarciu drugiej ekipy ratowników, ani jedna ani druga osoba nie wymagały zaawansowanego transportu, tylko mogły samodzielnie kontynuować marsz.
W górach nadal panują bardzo trudne warunki – przede wszystkim silny wiatr w połączeniu z dużym mrozem powoduje, iż temperatura odczuwalna jest zdecydowanie niższa. Na wędrówkę górską zalecamy zabranie nart skiturowych lub rakiet śnieżnych.
Co piątek (lub częściej) na łamach naszego portalu prezentujemy informacje o warunkach jakie panują w Bieszczadach. Wczorajszy komunikat (kliknij).
AKTUALIZACJA:
Do GOPR Bieszczady napisał uczestnik wyprawy, którego odmrożone ręce zostały zaprezentowane przez ratowników ku przestrodze:
Zamieściliśmy dzisiaj dość drastyczne zdjęcie odmrożonych dłoni - ku przestrodze. Poniżej wklejamy treść korespondencji właściciela tych dłoni. PAMIĘTAJCIE! Nie zawsze wszystko jest tak oczywiste jak nam się wydaje. Wypadki zdarzają się najlepszym, czasami jest to po prostu splot pewnych wydarzeń i przeciągnięcie tej cienkiej granicy np. o odwrocie. Nie zawsze słabego przygotowania...
"... chciałbym prosić o zamieszczenie komentarza. Wg mnie byliśmy dobrze przygotowani, miałem drugie ciepłe rękawice, miałem dodatkowa odzież, herbatę w termosie z zapasem do o samego końca. Wszyscy mieliśmy detektory. Do odmrożenia doszło oz powodu zlekceważenia pierwszych obiawow. I to mój błąd. Wydawało mi się skoro sryje do przodu, cały czas w ruchu i jest mi ciepło to jest ok. Czułem lekkie odrętwienie ale nie zimno. I to był moment na wyjecie ciepły h rękawic. Potem było juz za późno. Mimo to walczyłem do końca bo miejsca na skuterze potrzebowali inni. Jeśli chodzi o całe wydarzenie to wszystko szło dobrze do szczytu halicza. Potem warunki na grani zaczęły wykańczać niektórych i spowolniły grupę. Byliśmy grupa więc czekaliśmy na resztę. W mrozie i wietrze. Odwrót w tamtym momencie nie miał sensu bo brakowało nam 30 minut na podejście na przełęcz pod Tarnica a potem już miał być bezpieczny zjazd. Błędy były. Zabrakło decyzji o odwrocie na wszesniejszym etapie ale będąc w grupie trudno ja podjąć gdy wydaje się że szybciej i łatwiej jest iść do przodu. Dziękujemy ratownikom za sprawna akcje. Jankowi za expresowy czas dotarcia i ciągle słowa otuchy. Byłem w wielu różnych górach. To czego doświadczyliśmy wczoraj to nauczka ze żadnych Nin wolno lekceważyć. Szacunek należy si każdej górze. Kocham Bieszczady i dziękuję Bieszczafzkim Aniołom że nas wypuściły całych" (pisownia oryginalna).
red.