Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 30 listopada 2024 17:46
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Mateusz Bieszczad ukończył wymagający 240-kilometrowy bieg górski na Ziemi Kłodzkiej

Biegacz Mateusz Bieszczad z gminy Wojaszówka ukończył niezwykle wymagający Bieg 7 Szczytów, który był częścią Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich. Trasa liczyła 240 km, a przewyższenie terenu wynosiło ponad 7600 metrów. Biegacz dokonał tego w czasie 45 godzin 21 minut, dzięki czemu zajął 51. miejsce na 354 startujących na tym dystansie zawodników.
Mateusz Bieszczad ukończył wymagający 240-kilometrowy bieg górski na Ziemi Kłodzkiej

Autor: Fot. Małgorzata Telega

Mateusz Bieszczad jest mieszkańcem gminy Wojaszówka i zawodnikiem reprezentującym Klub Biegacza „Athletic” Zręcin. Swoją przygodę z bieganiem rozpoczął 6 lat temu. Jego ogromną pasją są biegi trajlowe i górskie – w szczególności długie i ultra.

- Cypis, bo taką ksywkę nosi w środowisku biegaczy Mateusz, nie boi się podejmować nowych biegowych wyzwań. To człowiek o silnym charakterze – mówi Beata Kandefer z Klubu Biegacza „Athletic” Zręcin.

Biegacz z gminy Wojaszówka występował już w wielu ekstremalnych biegach. Trzykrotnie wziął udział w Zimowym Maratonie Bieszczadzkim, w Ultramaratonie Magurskim, gdzie zajął 9. miejsce na dystansie 100 km, a także w Hyundai Ultramaratonie Bieszczadzkim na dystansie 90 km. W ubiegłym roku pobiegł w kultowym Biegu Rzeźnika, na wyczerpujących, dzikich i nieokiełzanych bieszczadzkich szlakach, na wyjątkowo błotnistej do tej pory edycji tychże zawodów. Zawodnik ukończył bieg w czasie 14 godzin 17 minut i uplasował się na 27. lokacie na 336 par biorących udział w zawodach.

Archiwum prywatne

W zeszłym roku Mateusz Bieszczad rozpoczął przygotowania do startu w Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich. To cykl biegowy rozgrywany na Ziemi Kłodzkiej, a jego organizatorem jest Fundacja Maratony Górskie, na której czele stoi ultramaratończyk Piotr Hercog. Tegoroczna edycja DFBG odbyła się w dniach 13-18 lipca.

W trakcie imprezy odbywa się m.in. Bieg 7 Szczytów, którego trasa liczy aż 240 km, a przewyższenie terenu wynosi ponad 7600 metrów. Jest to najdłuższy i zarazem najcięższy dystans wśród festiwalowych biegów. Niektórzy biegacze nazywają go wręcz „samobójczym”.

- Postanowiłem wziąć udział w Biegu 7 Szczytów, gdyż bieganie to moja pasja, chęć stawiania sobie wyższych celów, sprawdzenie swojej wytrzymałości fizycznej i przede wszystkim – psychicznej – tłumaczy Mateusz Bieszczad.

Trasa Biegu 7 Szczytów rozpoczęła się w Lądku Zdroju o godz. 17.00 spod budynku Domu Zdrojowego „Wojciech”. Na pokonanie trasy zawodnicy mieli 52-53 godziny. Sama trasa była bardzo malownicza, ponieważ prowadziła przez Przełęcz Gierałtowską, Płoszczynę, Międzygórze, Długopole Zdój, Schronisko na Pasterce, Szczeliniec Wielki, Ścinawskę Średnią, Przełęcz Wilczą, Bardo, Przełęcz Kłodzką, Orłowiec i zataczając koło kończy się w Lądku Zdroju.

Fot. Jacek Deneka

- Był to bardzo trudny bieg ze względu na dystans, a także teren w jakim dotychczas nie miałem okazji biegać. Dodatkowo nie miałem doświadczenia w bieganiu nocą, a tutaj trzeba było zaliczyć dwie... – opowiada biegacz z gminy Wojaszówka.

Podczas długich, wyczerpujących biegów górskich liczy się nie tylko odpowiednia kondycja fizyczna, ale również psychiczna. Kiedy przychodzącą kryzysy należy z nimi walczyć, aby nie uniemożliwiły kontynuacji biegu. Jak mówią biegacze, Bieg 7 Szczytów to piękny dystans, ale jednocześnie jest bardzo wymagającym sprawdzianem – podczas wielu godzin zawodnik walczy nie tylko z trasą, ale przede wszystkim - z samym sobą.

- W trakcie tak długiego biegu nie brakuje trudnych momentów - diametralnie zmiennych, górskich warunków pogodowych, palącego słońca, deszczu, błota, pionowych, górskich ścian, wymagających technicznie podbiegów czy zbiegów, które nierzadko ,,pachnieć” mogą kontuzją. Momenty, kiedy widzi się wycofujących się z trasy zawodników, na pewno też do łatwych nie należą i nie dodają powera w sytuacji, kiedy do mety jeszcze całkiem sporo kilometrów - podpowiada Beata Kandefer - W takich chwilach właśnie czuwa klubowa ekipa, która dodaje sił na każdym kilometrze, aby zawodnik się nie poddał, by nie dał się znokautować  trasie. Dlatego byliśmy tam razem z Mateuszem, byliśmy z nim od początku do końca całym serduchem.

Przy mecie biegaczy z ogromnym entuzjazmem witali pensjonariusze, inni zawodnicy, a także rodziny i przyjaciele. Jak przyznawali startujący, gdy na ostatnich metrach słychać już aplauz publiczności, doping niesie jak na skrzydłach, a później rozpoczyna się radość i euforia. Mateusz Bieszczad ukończył 240-kilometrowy dystans w czasie 45 godzin 21 minut. Dzięki temu zajął wysokie 51. miejsce na 121 zawodników, którzy dobiegli do mety Biegu 7 Szczytów. Na starcie tego dystansu było z kolei aż 354 biegaczy.

- Emocje z mety ciężko mi opisać. To była ogromna radość, euforia i niedowierzanie. Chciałbym też podziękować ekipie z Klubu „Athletic” Zręcin, która była ze mną w Lądku, wspierała bardzo mocno w trakcie biegu i przywitała na mecie. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali telefonicznie i przesyłali motywujące wiadomości. Bez tego wsparcia raczej nie ukończyłbym tego wyzwania. Dziękuję bardzo! – podsumowuje Mateusz Bieszczad.

 

Autor: Sławomir Farbaniec

Fot. Małgorzata Telega, Jacek Deneka, Łukasz Buszka, archwium prywatne



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ