Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 listopada 2024 11:54
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Nero by tak nie cierpiał, gdyby właściciel w porę zajął się jego leczeniem

Przed Sądem Rejonowym w Krośnie toczy się postępowanie w sprawie 54-letniego mieszkańca Głowienki, który oskarżony jest o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad psem. Jeszcze w tym tygodniu mężczyzna usłyszy wyrok. Dziś (6 grudnia) strony postępowania wygłosiły mowy końcowe. Sąd wysłuchał też biegłego lekarza weterynarii.
Nero by tak nie cierpiał, gdyby właściciel w porę zajął się jego leczeniem

Autor: Tomasz Jefimow

Sąd przed wydaniem wyroku chciał poznać zdanie biegłego w kwestii leczenia i stanu zdrowia 3,5-letniego owczarka, który został doprowadzony na skraj wyczerpania. Pies miał bardzo dużą ilość złuszczonej wydzieliny na skórze, na znacznej części ciała nie miał sierści, przełysienia wokół oczu i na pysku.

Ekspertka przyznała, że wydając opinię opierała się na dokumentacji medycznej, aktach sprawy, zeznaniach świadków i zdjęciach. Zaznaczyła, że tak kiepski stan zdrowia Nero to efekt zmian drożdżycowych i nużycy. - To choroba całego organizmu wywołana przez pasożyta – nużeńca - tłumaczyła. Dodała, że pajęczak bytuje normalnie w skórze psa, a uaktywnia się, gdy zwierzę się źle odżywia.

- Gdyby pies był odpowiednio żywiony i trzymany w odpowiednich warunkach, nie doszłoby do takiego stanu - mówiła biegły lekarz weterynarii. Dodała, że zabrakło też odpowiedniej reakcji właściciela w pierwszej fazie choroby.

Wyjaśniła, że pierwsze objawy choroby to utrata sierści i silne zaczerwienienia w okolicach głowy. Później przenosi się to na łapy a w następnym stadium na okolice boków, kręgosłup i ogon. - To trwa nawet do dwóch miesięcy - mówiła.

Lekarka zaznaczyła, że nużeniec zawsze powoduje anemię i utratę wagi zwierzęcia. - Nawet 5 – 8 procent. W przypadku Nero, który powinien ważyć od 36 do 42 kilogramów, utrata wagi wyniosła od 11 do13 kilogramów.

Dlatego oprócz odpowiedniego żywienia (podczas choroby pies musi jeść więcej i treściwiej) trzeba mu zapewnić odpowiednie warunki – trzeba dbać regularnie o czystość posłań oraz nie może być wystawiany na nieodpowiednie warunki atmosferyczne. Nero zimę spędzał w kojcu na zewnątrz a do dyspozycji miał jedynie nieocieploną budę.

- Choroba doprowadza zwierzę do samookaleczeń i zaostrzenia choroby - zaznaczyła biegła weterynarz.

Wytłumaczyła też sądowi , skąd u Nero mógł się wziąć specyficzny sposób jedzenia i starte zęby. - Pies najprawdopodobniej z bólu mógł gryźć metalowe ogrodzenie. Gdy miał już starte kły, nie był w stanie chwycić pokarmu.

54-latek podejmował próby leczenia na własną rękę. Był u dwóch lekarzy weterynarii po tabletki i poradę – ale bez psa. Biegła weterynarz podkreśliła jednak, że nie ma możliwości leczenia na odległość. - Tym bardziej przy tak rozległych uszkodzeniach skóry i zaawansowanych zmianach na całym ciele.

Lekarka przyznała, że leczenie Nero w tym stanie wiązało się z kosztowną terapią. Zaznaczyła jednak, że odpowiednio wczesna reakcja nie wiązałaby się z dużym obciążeniem finansowym (oskarżony wyjaśniał, że nie stać go było na leczenie psa).

- Nigdy nie spotkałam się z czymś takim, że ktoś odmówiłby leczenia ze względu na koszty - przekonywała biegła.

Zaznaczyła, że właściciele zwierząt zawsze mogą zwrócić się o pomoc do gmin. - Bardzo chętnie pomagały władze Korczyny, Iwonicza-Zdroju i Jedlicza - wyliczała lekarka. Dodała, że o wsparcie można też poprosić na przykład Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt "Animals".

Po przesłuchaniu biegłej zamknięty został przewód sądowy. Strony postępowania wygłosiły mowy końcowe.

Adwokat Monika Czekańska, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego – krośnieńskiego inspektoratu OTOZ Animals Krosno – zaznaczyła, że gdyby właściciel Nero nie zaniedbał obowiązków, do takiej sytuacji by nie doszło. - Inspektorów OTOZ powiadomiła obca osoba, która zainteresowała się losem psa. Gdyby nie interwencja OTOZ właściciel Nero nic by nie zrobił, by pomóc psu - podkreślała.

Jak przekonywała – materiał dowodowy, zgromadzony w tej sprawie, wskazuje, że postępowanie właściciela miało charakter znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem.

Oskarżyciel posiłkowy wnioskował o karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, 20 tys. zł nawiązki na rzecz OTOZ Animals Krosno, zwrotów kosztów leczenia (12,5 tys. zł) oraz orzeczenia zakazu posiadania zwierząt na okres 15 lat.

Zdaniem oskarżyciela posiłkowego kara dla oskarżonego nie może być jedynie karą symboliczną. - Powinna być odczuwalna a taką będzie kara finansowa - argumentowała mec. Monika Czekańska. Dodała że, powinien uświadomić sobie jaką krzywdę wyrządził zwierzęciu.

Obrońca oskarżonego odnosząc się do kwestii winy stwierdził, że oskarżyciel posiłkowy przejaskrawia sytuację. - Nie było to znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Co najwyżej było to zaniechanie polegające na tym, że właściciel nie zapewnił psu leczenia - przekonywał. Dodał, że wiele psów żyje w podobnych warunkach jak Nero. - Pies miał kojec, wybieg - tłumaczył.

Adwokat wnioskował o uniewinnienie oskarżonego, a w przypadku przyjęcia kwalifikacji znęcania się – o łagodny wyrok.

W kwestii kary finansowej przekonywał, że oskarżony podczas interwencji OTOZ zrzekł się psa w formie umowy cywilno-prawnej i nie może być obciążony kosztami podjętego później leczenia. Zaznaczył też, że OTOZ organizując zbiórkę na leczenie Nero zebrał 40 tys. zł, więc nie powinien domagać się dodatkowych pieniędzy. - Wygląda to tak, jakby stowarzyszenie chciało się wzbogacić na tej sprawie - argumentował.

Tłumaczył też, że oskarżony ma ograniczone możliwości finansowe. Jako jedyny z rodziny pracuje.

Sąd odroczył wydanie wyroku. Ogłosi go w piątek (10 grudnia).

Autor: Tomasz Jefimow
Zdjęcia: Tomasz Jefimow



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ