Były właściciel Nero odpowiadał przed Sądem Rejonowym w Krośnie za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad psem. W postępowaniu przygotowawczym ustalono, że zwierzę było utrzymywane w niewłaściwych warunkach, w stanie rażącego zaniedbania, które zagrażało życiu lub zdrowiu.
W akcie oskarżenia prokuratura zaznaczyła, że niezapewnienie zwierzęciu właściwej opieki medycznej doprowadziło w konsekwencji do zaawansowanego wychudzenia i zaniku mięśni, stopniowego wyniszczenia organizmu i licznych zaburzeń dermatologicznych, które wynikły z obecności pasożytów.
Pies miał też rozległe problemy stomatologiczne i stan zapalny jamy ustnej. Rozwinęła się anemia i nużyca, która doprowadziła do powikłań drożdżycowych zapalenia skóry i przewodów słuchowych, atopowego zapalenia skóry, przewlekłej ropowicy, alergii na roztocza oraz dużego świądu, który doprowadził zwierzę do samookaleczenia.
10 grudnia sąd ogłosił wyrok. Po rozpoznaniu sprawy zmienił kwalifikację czynu i jego opis.
Sąd uznał, że 54-latek znęcał się nad psem od sierpnia ub. roku do dnia interwencji OTOZ Animals.
Sędzia Paweł Gonet, w ustnym uzasadnieniu wyroku tłumaczył, że niedożywienie, utrata wagi, nie musi wynikać z zaniedbań właściciela, braku należytej karmy, jej właściwej ilości a wyłącznie z zaawansowanego stanu chorobowego.
Zdaniem sądu oskarżony nie zapewnił psu właściwej opieki weterynaryjnej, nie postępował z nim w sposób humanitarny. Swoim zachowaniem uniemożliwił zbadanie psa, postawienie trafnej diagnozy i wdrożenie skutecznego leczenia.
- Trudno wytłumaczyć zachowanie oskarżonego - mówił sędzia. - Być może przewidywane koszty leczenia były zbyt duże, biorąc pod uwagę jego możliwości finansowe, a być może wstyd z uwagi na wygląd psa i lęk przed pociągnięciem do odpowiedzialności.
Zwłoka w działaniach spowodowała dodatkowe cierpienia i ból Nero. - A wizyta u weterynarza z psem nie doprowadziłaby do takiego stanu - podkreślił sędzia Paweł Gonet. Dodał, że 52-latek świadomie widząc brak sierści, pozwolił też na to, żeby pies przebywał w trudnych, zimowych warunkach, w kojcu bez zadaszenia i budy bez należytego ocieplenia.
Wytłumaczył, że zachowanie oskarżonego nie charakteryzowało się szczególnym okrucieństwem. - Według orzeczeń Sądu Najwyższego to zachowanie dzikie, niepojęte, niemiłosierne, sadystyczne, bestialskie - mówił sędzia Paweł Gonet. - A w tym przypadku oskarżony, na tyle na ile umiał, podjął działania ratujące psa. Choroba, brak pieniędzy, nietrafione decyzje, doprowadziły Nero do takiego stanu.
54-letni mieszkaniec Głowienki został skazany na pół roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem kary na rok. Sąd orzekł też nawiązkę – 1 tys. zł – na rzecz krośnieńskiego inspektoratu OTOZ Animals.
- Ustalając ją sąd wziął pod uwagę sposób działania oskarżonego, motywację, dochody i jego możliwości finansowe - tłumaczył sędzia Paweł Gonet.
Dodał, że nie było podstaw do zasądzenia obowiązku naprawienia szkody. - Nie przewiduje tego ustawa o ochronie zwierząt. Oskarżyciel posiłkowy przyjął też niewłaściwą procedurę odebrania psa - argumentował. Zaznaczył, że roszczenia można zgłaszać, ale na drodze postępowania administracyjnego.
Sąd uwzględnił również to, że zebrane przez OTOZ Animals pieniądze, w całości pokryły koszty leczenia Nero. - Nie można obciążać oskarżonego kosztami przez kolejne lata, tym bardziej, że mamy oświadczenie zrzeczenia się praw do psa - mówił Paweł Gonet. I zasugerował "Animalsom” zmianę praktyki interwencyjnego odbierania zwierząt.
Autor: Tomasz Jefimow
Zdjęcia: Tomasz Jefimow