Jasielską hodowlę Maine Coonów inspektorzy OTOZ Animals Krosno po raz pierwszy odwiedzili we wrześniu ubiegłego roku. Interwencja zakończyła się odebraniem 16 kociąt w najgorszym stanie. Jak się okazało, właścicielki ukryły kocięta. Zwierząt było zdecydowanie więcej. Pokazały to dwie kolejne wizyty "Animalsów". W sumie dwóm kobietom odebrano ponad 140 kotów.
Inspektorzy OTOZ Animals Krosno wspominają, że nie mieściło im się to w głowach, jak można było doprowadzić do tego by w jednorodzinnym domu mieszkały cztery osoby i tyle zwierząt.
Dorota Moszczyńska, szefowa krośnieńskiego inspektoratu OTOZ, przyznaje, że koty były wszędzie. - Chodziły wolno, ale były również schowane w szafce kuchennej, w szafie odwróconej drzwiami do ściany, w tapczanach, w stelażu łóżka, w ciemnej i brudnej kotłowni - wylicza.
Czytaj też: Pseudohodowla kotów zlikwidowana dzięki inspektorom OTOZ Animals Krosno
Kocięta były skrajnie zaniedbane. Trafiły pod opiekę weterynaryjną. Niestety nie wszystkie udało się uratować. Po zdiagnozowaniu chorób, doprowadzeniu zwierząt do odpowiedniego stanu, z lecznic trafiły do domów tymczasowych.
- Nie było wśród tych kotów ani jednego zdrowego - mówi Dorota Moszczyńska. Informuje, że prawie każdy miał przewlekłe choroby dziąseł i uzębienia. - Wśród kociąt wiele było potwornie zarobaczonych, cześć z nich było zarażone rzęsistkiem.
Szefowa OTOZ Animals Krosno dodaje, że z informacji przekazanej jej przez weterynarzy, były też zakażenia różnego rodzaju bakteriami, choroby oczu, choroby jelitowe z ciągnącymi się biegunkami.
Leczenie kociąt, ich pobyt w lecznicach, wygenerowały ogromne kwoty. OTOZ Animals zorganizował zbiórkę pieniędzy na opłacenie faktur. Udało się zebrać 50 tys. zł. - 30 tysięcy złotych dołożyła centrala OTOZ a 13 tysięcy złotych dołożyliśmy z własnych pieniędzy - dodaje Dorota Moszczyńska.
To wciąż mało, bo koty w dalszym ciągu wymagają leczenia. Szefowa OTOZ Animals Krosno przyznaje, że część opiekunów, którzy stworzyli dla nich domy tymczasowe, zgodziła się pokrywać koszty. - Ale są też i tacy, którzy przysyłają nam nawet najdrobniejsze faktury - mówi.
Tłumaczy, że OTOZ Animals musi zająć się opłacaniem faktur, bo nie ma jeszcze wydanej decyzji przez jasielski magistrat o czasowym odebraniu zwierząt. - Czekamy na nią - mówi Dorota Moszczyńska. Dodaje, że Urząd Miasta w Jaśle powinien wydać ją niezwłocznie, a nie zrobił tego od września.
Tak długo trwająca procedura skutkuje tym, że krośnieński inspektorat OTOZ do leczenia kotów dokłada z pieniędzy zebranych na portalu pomagam.pl oraz z własnego konta. - Powoduje to, że nie mamy pieniędzy na inne rzeczy, w tym pomoc naszym podopiecznym - tłumaczy Dorota Moszczyńska.
Dlatego "Animalsi" w dalszym ciągu proszą o pomoc finansową. Akcja zbiórki pieniędzy prowadzona jest TUTAJ.
Pieniądze można wpłacać też na konto krośnieńskiego inspektoratu OTOZ nr 14 1240 2311 1111 0010 5559 4850 z dopiskiem: koty pseudohodowli.
- Każda złotówka jest dla nas ważna - podkreślają inspektorzy OTOZ Animals.
Równocześnie "Animalsi" zbierają na opłacenie kancelarii adwokackiej. - Potrzebujemy pomocy prawnej i adwokata, który będzie nas reprezentował przed sądem - mówi Dorota Moszczyńska.
Trwa śledztwo w tej sprawie. Prowadzi je jasielska policja pod nadzorem prokuratury. Dwie kobiety, które zajmowały się hodowlą Maine Coonów usłyszały już zarzuty znęcania się nad zwierzętami.
- Do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd kocięta nie mogą trafić do adopcji. Tę procedurę będziemy mogli rozpocząć dopiero po ogłoszeniu przepadku zwierząt. Do tego czasu koty muszą pozostać w domach tymczasowych - tłumaczy Dorota Moszczyńska.
Szefowa OTOZ Animals Krosno dodaje, że doświadczony adwokat zwiększy szansę na wygraną w sądzie. - Chcemy doprowadzić do tego, żeby do tych ludzi nie trafił już ani jeden kot - mówi.
"Animalsów" można wesprzeć finansowo TUTAJ.
Autor: Tomasz Jefimow
Zdjęcia: Archiwum OTOZ Animals Krosno