34-letni Łukasz C. i 37-letni Wojciech K. są oskarżeni o zabójstwo Remigiusza L. Prokuratura Rejonowa w Krośnie, która prowadziła śledztwo, uznała, że obaj działali z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia 27-letniego krośnianina.
Do dramatycznych wydarzeń doszło we wrześniu 2020 roku. Dwaj mężczyźni bez powodu zaatakowali Remigiusza L. Nieprzytomnego zostawili bez pomocy i uciekli. 27-letni krośnianin z ciężkimi obrażeniami został przewieziony do szpitala. Kilkanaście dni później zmarł.
Śledczy uznali, że głównym agresorem był 34-latek. Starszy z oskarżonych miał przytrzymywać pokrzywdzonego, gdy młodszy zadawał mocne uderzenia pięściami po głowie młodego krośnianina.
Kiedy 27-latek przewrócił się na ziemię, obaj sprawcy kopali go po brzuchu i głowie. Nie przestawali nawet wtedy, gdy Remigiusz L. jęczał i prosił o zaprzestanie agresji.
Oskarżeni zaprzeczają tym ustaleniom prokuratury. Nie przyznają się do winy. W swoich wyjaśnieniach przedstawiają zupełnie inną wersję rozpoczęcia bójki i jej przebiegu. Zgodnie twierdzą też, że nie skakali po głowie 27-latka.
Przed otwarciem przewodu sądowego zwrócili się o zmianę kwalifikacji czynu i zaproponowali wymiar kary. Sąd się na to nie zgodził.
Czytaj też: Mężczyźni oskarżeni o zabójstwo Remigiusza L. stanęli przed sądem
Sąd Okręgowy w Krośnie przesłuchał już większość świadków. Podczas dzisiejszej rozprawy, o tym co zapamiętał z dnia interwencji, opowiedział jeden z policjantów wezwany na miejsce pobicia młodego krośnianina.
Funkcjonariusz relacjonował, że gdy wraz z partnerem z patrolu dojechali na ul. Krakowską, w przewiązce między budynkami zauważył leżącego twarzą do ziemi mężczyznę. - Był głęboko nieprzytomny. Nasze początkowe działania polegały na udzieleniu mu pomocy - zeznawał. Zaznaczył, że było widać liczne obrażenia na głowie, twarz była we krwi.
Przyznał, że rozpoznał leżącego mężczyznę. - Powiedziałem nawet sam do siebie "Remek co się stało?" - wspominał.
Policjant wytłumaczył, że już wcześniej zdarzały się w jego pracy interwencje związane z Remigiuszem L. - Dotyczyły wykroczeń porządkowych - tłumaczył. - Często zdarzało się, że spał nietrzeźwy na klatkach schodowych. Inne dotyczyły picia alkoholu na przystankach.
Funkcjonariusz dodał, że 27-latek nigdy nie był agresywny. - Nawet żartowaliśmy między sobą, że powinien występować w kabarecie, ze względu na specyficzny humor i dystans do sytuacji, w której się znajdował - wspominał.
Zaznaczył, że Remigiusz L. nie miał kontaktów ze środowiskiem przestępczym.
Policjant asystował funkcjonariuszom z wydziału kryminalnego w zatrzymaniu Łukasza C. - Na pewno w tym czasie był nietrzeźwy - mówił przed sądem. Zaznaczył, że 34-latek był wulgarny i opryskliwy.
Sąd w trakcie dzisiejszej rozprawy przesłuchał też świadka incognito. Ta część była niejawna. Oczekuje też na uzupełniającą opinię dotyczącą obrażeń Remigiusza L.
Autor: Tomasz Jefimow
Zdjęcia: Tomasz Jefimow