Tragiczne zdarzenia rozegrały się w jednym z bloków w Dukli w grudniu 2020 roku. Do mieszkania Tomasza B. i Sławomira B. przyszedł Waldemar F. Jak ustaliła krośnieńska prokuratura to właśnie sąsiad braci uderzył 44-latka w klatkę piersiową. Popchnięty mężczyzna uderzył głową w metalową futrynę drzwi i nieprzytomny osunął się na podłogę. Waldemar F. zaraz potem opuścił mieszkanie.
44-latek leżał na wznak, z głową opartą o ścianę i brodą dociśniętą do klatki piersiowej. Jak ocenił biegły, który przeprowadzał sekcję zwłok, spowodowało to uduszenie mężczyzny.
Tomasz B. był w mieszkaniu, nie zareagował na to, co się stało. Dopiero następnego dnia zadzwonił po służby ratunkowe.
Zarówno oskarżeni, jak i nieżyjący mężczyzna, nie stronili od alkoholu. W dniu tragedii wszyscy byli pijani. Jak wyjaśniał przed sądem Waldemar F. – we trójkę pili denaturat.
Czytaj też: Rozpoczęła się rozprawa w sprawie śmierci 44-letniego mieszkańca Dukli
Jedną z okoliczności, która przesądziła, że Waldemar F. przed sądem odpowiada za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, skutkującego śmiercią, oraz nieudzielenie pomocy, była opinia biegłego. Uznał on, że 44-latek miałby szanse na przeżycie gdyby zaraz po upadku jego ciało zostało przemieszczone w taki sposób, by jego drogi oddechowe były drożne, oraz gdyby wezwana była pomoc medyczna.
W trakcie procesu sąd zwrócił się o wydanie opinii do kolejnego biegłego – lekarza patomorfologa z Tarnowa. Ten uznał, że najbardziej prawdopodobnym faktem jest to, że Sławomir B. zmarł na skutek ostrego zatrucia alkoholowego. Badanie krwi 44-latka wykazało, że w chwili śmierci miał prawie 4 promile.
Dziś podczas przesłuchania obu biegłych, tarnowski lekarz poddawał w wątpliwość ustalenia lekarza, który wydawał pierwszą opinię. Zwrócił uwagę na to, że nie ma fizycznej możliwości uduszenie się w pozycji siedzącej. Przekonywał też, że nie doszło do gwałtownego uduszenia, czy śmiertelnych obrażeń czaszkowo-mózgowych lub ośrodkowego układu nerwowego.
Biegły, który wykonywał sekcję zwłok, podtrzymywał swoje stanowisko. Przed sądem tłumaczył, że w opinii podał najbardziej prawdopodobną przyczynę zgonu. Jego zdaniem sekwencja wydarzeń była następująca: uraz głowy, utrata przytomności, upadek, pozostawienie w sytuacji zagrażającej życiu, zgon.
Przekonywał też, że każdy człowiek inaczej znosi stężenie alkoholu. Podkreślał, że nawet 7 promili niekoniecznie musi być dawką śmiertelną, zwłaszcza w przypadku osób nałogowo pijących.
Sąd zdecydował, że z uwagi na istotne rozbieżności w opiniach, konieczne jest zasięgnięcie opinii zespołu biegłych z instytutu ekspertyz sądowych Collegium Medicum UJ. Na ekspertyzę trzeba będzie jednak poczekać ok. 3-4 miesiące.
Autor: Tomasz Jefimow
Zdjęcia: Tomasz Jefimow