Historia młodego drapieżnika, który został uratowany przez leśników obiegła ogólnopolskie i lokalne media. Wzbudziła wiele kontrowersji. Stanowiska różnych organizacji, w kwestii odłowienia zwierzęcia, były skrajnie różne.
Przypomnijmy. Młody, wycieńczony niedźwiadek został złapany przez leśniczego 10 stycznia niedaleko wsi. Drapieżnik wyglądał na osłabionego i wycieńczonego. Miał kłopoty z utrzymaniem równowagi.
Przetransportowano go do przemyskiego ośrodka rehabilitacji zwierząt chronionych. Tam otrzymał imię Ada.
Stan niedźwiadka był jednak na tyle poważny, że został uśpiony. Jak informowali pracownicy przemyskiego ośrodka – zwierzę miało chorobę odkleszczową a jego leczenie nie przynosiło efektów.
Teraz Pracownicy Stowarzyszenia Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny poinformowali na swoim facebooku, że dwa dni po odłowieniu Ady, w okolicach Teleśnicy znaleźli ciało martwego niedźwiedzia.
Badania terenowe przeprowadzone zostały 12 stycznia we współpracy z Instytutem Ochrony Przyrody PAN i w porozumieniu z Nadleśnictwem Ustrzyki Dolne oraz Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Rzeszowie.
Pracownicy Stowarzyszenia POBF tłumaczą, że nurtowało ich wiele pytań, na które chcieli znaleźć odpowiedź. Mieli nadzieję, że natrafią na ślady, które naprowadzą ich na najbardziej prawdopodobną teorię zdarzeń, które doprowadziły młodego niedźwiadka do sytuacji, w jakiej został znaleziony.
Oprócz tropów, śladów żerowania oraz barłogów niedźwiedzi, natrafiono na obfity materiał biologiczny – odchody i sierść.
Znaleziono także ciało martwego, rocznego niedźwiedzia. - Około kilometr, w linii prostej, od miejsca odłowienia młodego niedźwiadka - mówi Robert Gatzka, biolog z POBF.
Naukowcy szacują, że zwierzę padło przed 6 stycznia.
Osobnik ważył 11 kg i nie wykazywał śladów żerowania drapieżników. Co mogło być przyczyną jego śmierci? Robert Gatzka przyznaje, że na razie jest to trudno określić. Zaznacza, że ciało było w całości. - Nikt na nim nie żerował - mówi.
Tłumaczy, że śmiertelność młodych niedźwiedzi jest dosyć wysoka i ma na to wpływ wiele czynników. - Głód, choroby i pasożyty a nawet kanibalizm – dorosłe samce zabijają młode osobniki - mówi. Dodaje, że dochodzi do tego jeszcze drapieżnictwo ze strony wilków.
Od miejsca znalezienia martwego osobnika odchodziły tropy niedźwiedzicy z młodym. - Prowadziły do czynnej gawry - mówi Robert Gatzka. Dodaje, że jej lokalizacja została zgłoszona do Nadleśnictwa Ustrzyki Dolne oraz Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Pracownicy POBF tłumaczą, dlaczego dopiero teraz podzielili się informacją o znalezieniu martwego niedźwiedzia.
- Decyzja o czasowym wstrzymaniu publikacji tych informacji została podjęta w trosce o gawrujące w tym terenie niedźwiedzie, a także w związku z czasochłonnym procesem gromadzenia i zabezpieczania do badań całości materiału biologicznego, który zostanie teraz poddany szczegółowym badaniom m.in. w celu ustalenia możliwej przyczyny śmierci niedźwiedzia - napisali na swoim profilu FB.
Dodają, że zostaną również przeprowadzone analizy genetyczne pobranych próbek – m.in. po to, żeby ustalić, czy osobniki obserwowane i znalezione w tym terenie były ze sobą spokrewnione.
Wokół gawry dyrektor RDOŚ ustanowił strefę ochronną.
Autor: Tomasz Jefimow
Zdjęcia: Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny