Nad poznaniem przyczyn wypadku pracował dwuosobowy zespół ekspertów PKBWL. Przygotowanie raportu końcowego zajęło im ponad 1,5 roku. Komisja zaznacza jednak, że zgodnie z Prawem Lotniczym sformułowania zawarte w raporcie nie mogą być traktowane jako wskazanie winnych lub odpowiedzialnych za zdarzenie.
Do nieszczęśliwego wypadku doszło 5 lipca 2020 roku. Ultralekka maszyna, za sterami której usiał 70-letni doświadczony pilot, spadła na teren prywatnej posesji. Samolot uderzył w płot, zaparkowany samochód i zatrzymał się na płocie po drugiej stronie posesji.
70-latek ze zniszczonego samolotu wydostał się o własnych siłach. Wymagał jednak pomocy lekarskiej w szpitalu. W raporcie PKBWL obrażenia jakich doznał określono jako ciężkie.
Eksperci PKBWL dokładnie opisali i przeanalizowali przebieg zdarzenia.
Przed feralnym lotem w samolocie KR-2 wymieniony został silnik i śmigło. Przed lotem technicznym pilot wykonał trzykrotnie próbne rozbiegi. Stwierdził, że silnik działa prawidłowo i postanowił wykonać lot.
- Po oderwaniu się samolotu od ziemi, pomimo manetki gazu wciśniętej do końca (pełna moc silnika), samolot przeszedł do lotu poziomego, a następnie zaczął się zniżać - opisują eksperci PKBWL.
Pilot na małej wysokości wykonał zakręt w lewo (o około 90 stopni) z małym przechyleniem. W trakcie zakrętu zauważył po prawej stronie pomiędzy zabudowaniami małą łąkę i stwierdził, że spróbuje tam wylądować.
Gdy rozpoczął zakręt prawe skrzydło samolotu uderzyło w przydrożną latarnię, której nie zauważył. - Samolot obrócił się w powietrzu w prawo o około 180 stopni i spadł na teren prywatnej posesji uderzając w płot, zaparkowany samochód (który przemieścił się w bok i uszkodził garaż) i zatrzymał się na płocie po drugiej stronie posesji - czytamy w raporcie PKBWL.
Komisja zaznaczyła, że po oględzinach na miejscu zdarzenia i analizie filmu z monitoringu lotniskowego, można wnioskować, że pilot po wykonaniu zakrętu w prawo nie miałby szansy na wykonanie lądowania awaryjnego na wybranej łące.
Eksperci tłumaczą, że pilot planując lot po zmianie silnika powinien zachować jak największy margines bezpieczeństwa. - W taki sposób, aby w każdej chwili była możliwość wykonania lądowania awaryjnego.
W tym przypadku na rozpoczęcie rozbiegu wybrane zostało miejsce, które nie dawało możliwości wykonania bezpiecznego lądowania w razie wystąpienia awarii. Eksperci wskazują, że było to ok. 300 metrów od progu pasa startowego. Tłumaczą, że gdyby pilot rozpoczął rozbieg od początku pasa startowego i nie wydłużał świadomie rozbiegu, to najprawdopodobniej zdołałby wylądować awaryjnie.
To właśnie rozpoczęcie startu w niewłaściwym miejscu wskazują na przyczynę zdarzenia.
Ale w raporcie wskazują też inne czynniki, które mogły przyczynić się do wypadku. To m.in. brak dokładnych ustaleń pomiędzy pilotem, a właścicielem samolotu dotyczących zakresu prób jakie miały być wykonane w dniu zdarzenia. Właściciel samolotu oświadczył, że pierwsze próby miały ograniczać się tyko do kołowania i próbnych rozbiegów. Pilot, że dzień wcześniej ustalił, że wykona lot próbny.
Zespół badawczy wskazał w raporcie, że przed lotem był niewyregulowany kąt zaklinowania łopat śmiga.
- Po przekroczeniu prędkości 120 km/h przez samolot śmigło zaczęło działać jak hamulec aerodynamiczny, co najprawdopodobniej zaskoczyło pilota i było przyczyną opadania samolotu - czytamy w raporcie PKBWL.
Nielegalny lot?
Samolot KR-2 był zarejestrowany w Republice Słowacji. Jak tłumaczą eksperci PKBWL, w związku z tym wniosek o zgodę na lot techniczny powinien być złożony do Słowackiej Federacji Lotnictwa Ultralekkiego. Takiej zgody nie było, więc był on nielegalny i nie powinien mieć miejsca.
Po analizie dokumentów okazało się też, że 70-letni pilot miał licencję pilota samolotowego zawodowego z uprawnieniami holowania szybowców i banerów oraz akrobacją. Natomiast w dniu zdarzenia posiadał licencję pilota wydaną przez Słowacką Federację Lotnictwa Ultralekkiego – jej ważność upłynęła.
Zespół badawczy w raporcie końcowym wskazał też, że dokumentacja techniczna samolotu była niezgodna ze stanem rzeczywistym.
Jeśli chodzi o silnik uznano, że był on sprawny do chwili zdarzenia. Jednak podczas oględzin dopatrzono się śladów, które wskazywały na to, że spalana mieszanka paliwowa była zbyt bogata. - Mogło to być przyczyną utraty mocy - tłumaczą eksperci PKBWL. Dodają przy tym, że pilot i świadkowie oświadczyli, że silnik pracował bez zarzutu.
W raporcie zaznaczyli, że w związku z tym, że silnik nie był certyfikowany przez PKBWL nie przeprowadzono jego dalszego badania. Zrobił to właściciel samolotu zlecając ekspertyzę profesjonalnej firmie. Jedyne uszkodzenia jakie stwierdzono to urwane i pęknięte gniazdo mocowania silnika.
Autor: Tomasz Jefimow
Zdjęcia: Anna Płoucha - Krosno112.pl