Ekolodzy podkreślają, że wycinka drzew rosnących wokół niedźwiedzich gawr skutecznie odstrasza drapieżniki od miejsc, w których zapadają w zimowy sen. Leśnicy przekonują, że gospodarka leśna jest prowadzona z poszanowaniem przepisów prawa krajowego i przepisów dyrektywy siedliskowej.
Sprawa miała swój początek 20 lipca. To właśnie w tym dniu Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze złożyła pozew przeciwko Nadleśnictwu Lutowiska. Miesiąc później sąd zdecydował, że wycinka w wydzieleniu, w którym jest miejsce gawrowania niedźwiedzi, musi być wstrzymana do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia.
- Fundacja teren oddziału leśnego 72 i 73 monitorowała od jakiegoś czasu - mówi adwokat Karolina Kuszlewicz, która reprezentuje Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze przed sądem.
Przekonuje, że niedźwiedź brunatny, który jest pod ścisłą ochroną, to element środowiska. - Natomiast działania pozwanego nadleśnictwa naruszają siedlisko przyrodnicze niedźwiedzia, które pozostaje pod całoroczną ochroną prawną zgodnie z przepisami dyrektywy siedliskowej - tłumaczy.
Ekolodzy zaznaczają, że stare, wypróchniałe pnie ogromnych żyjących drzew stanowią naturalne miejsca gawrowania. Dodają, że na 400 tysiącach hektarów powierzchni administrowanej przez Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Krośnie, zaledwie jeden obszar o powierzchni 8 hektarów – gdzie znajduje się zgrupowanie gawr objęty jest wyłączeniem z gospodarki leśnej z uwagi na niedźwiedzie. To zaledwie 0,002% powierzchni.
Oddziały 72 i 73 mają około 100 hektarów. Ten teren obserwacją objął Piotr Klub, leśnik i ekolog, który od 8 lat działa w Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze.
Podczas dzisiejszej rozprawy zeznawał w charakterze świadka. Przekonywał, że ślady wskazywały, że w oddziale 73 (który obejmuje ok. 40 ha) jest skupisko niedźwiedzich gawr.
- Dziuple w drzewach były wymoszczone gałęziami, były ślady pazurów na drzewach - wyliczał.
Dodał, że współpracujący z fundacją naukowcy i eksperci potwierdzili, że to są miejsca gawrowania niedźwiedzia brunatnego.
Piotr Klub zaznacza, że fundacja to miejsce stara się ochronić na podstawie prawa unijnego. - Zgodnie z nim całe siedlisko niedźwiedzia jest ważne dla jego zachowania i dla jego ochrony - mówi.
Tłumaczy, że nawet jeśli drzewa w których są gawry nie są wycinane, to niedźwiedzie są wypłaszane jeśli wokół trwa wycinka drzew.
- Zwierzęta, podobnie jak my, przywiązują się do swoich domów i miejsc życia, a wycinka lasu wokół ich miejsc bytowania, to tak naprawdę wyrzucanie ich z domu - podkreślają ekolodzy.
Piotr Klub zaznacza, że dwa wydzielenia (72 i 73) to pół procenta powierzchni nadleśnictwa Lutowiska. - A jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko obszary gawrowania to może 0,2 procenta. Jest to na tyle mało, że można zupełnie zaprzestać gospodarki leśnej w tych miejscach - przekonywał.
Antoni Kostka z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze podkreśla, że strefy ochrony o promieniu 500 metrów wokół gawry nie zapewnią niedźwiedziom spokoju. Tłumaczył, że żeby stwierdzić, czy niedźwiedź zajmuje dana gawrę trzeba wybrać się tam zimą, żeby go zobaczyć. - Jest to zabronione, więc żeby stwierdzić gawrowanie należy zbadać ślady z poprzedniego sezonu - mówił.
Leśnicy przekonywali sąd, że niedźwiedzi jest coraz więcej i mają bardzo dobre warunki do bytowania w Bieszczadach.
- Prowadząc szacunki brakarskie prowadzimy też obserwację pod kątem występowania różnych gatunków chronionych - tłumaczył podleśniczy Krzysztof Hebda. - W sytuacji gdy stwierdzimy miejsce potencjalnego występowania niedźwiedzia zgłaszamy ją w nadleśnictwie i nanosimy na mapy. Strefy odpowiednio oznaczamy, by wykonawca wiedział gdzie jest obszar chroniony - mówił.
Zapewniał, że wyznaczenie strefy jest uzależnione od ukształtowania terenu. - Oceniamy to tak, by zabezpieczyć maksymalny komfort dla niedźwiedzia - mówił.
Podkreślił, że dzięki pracy leśników niedźwiedzie mają bogatą bazę pokarmową. - Rozluźniając korony drzew dopuszczamy światło do dolnych partii lasu, w związku z tym powstaje baza żerowa - mówił.
Dodał, że miejsca, w których są odnowienia do wysokości 4 metrów traktowane są jako młoda uprawa. - Tam jest zakaz wejścia dla ludzi. I to też są miejsca, w których niedźwiedź odpoczywa i jest nie niepokojony - mówił Krzysztof Hebda.
Michał Szczerbicki, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Lutowiska podkreślał, że populacja niedźwiedzia na terenie Nadleśnictwie w ostatnich latach bardzo wzrosła. - W 1994 roku liczyła 14 osobników, w 2003 roku już 25, a tegoroczna inwentaryzacja wskazuje na liczebność na poziomie 56 do 80 osobników - wyliczał.
Na kolejnej rozprawie sąd wysłucha naukowców. Fundacja Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze zawnioskowała również o wizję lokalną w oddziale 73 w Nadleśnictwie Lutowiska.
Radosław Michalski, prezes Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze informuje, że problem wycinki w miejscach i okresie gawrowania dotyczy całego obszaru Bieszczadów. - Niestety zgodnie z informacjami, które otrzymaliśmy od Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na terenie pięciu bieszczadzkich nadleśnictw powołano zaledwie dwie strefy gawrowania o wielkości około 8 hektarów. To za mało, żeby mówić o zapewnieniu właściwej ochrony naszym największym i nielicznym drapieżnikom - podkreśla.
Autor: tom
Zdjęcia: Tomasz Jefimow