Morsy od lat spotykają się w sezonie zimowym nad Wisłokiem, a dokładnie w jego zakolu nieopodal ul. Bursaki. Początkowo w tym miejscu nie miało żadnej infrastruktury. Z czasem powstawały barierki oraz schody by bezpieczniej można było zejść do wody. Jest też przygotowane miejsce na ognisko.
W ubiegłym roku Stowarzyszenie Krośnieński Klub Morsów od MOSiRu otrzymało element rozebranego parku maszyn ze stadionu przy ul. Legionów. Pełni on rolę altany.
Morsy wykorzystują ją jako miejsce, w którym mogą się przebrać przed zimnowodną kąpielą. W lecie często korzystają z niej kajakarze i krośnianie, którzy chcą odpocząć nad wodą.
Niestety nie tylko oni. Na drewnianych elementach altany szybko zaczęły pojawiać się różne napisy.
- Postanowiliśmy zamontować fotopułpkę, by namierzyć sprawców - mówi Zbigniew Mazur, prezes Stowarzyszenia Krośnieński Klub Morsów.
Policji udało się ustalić trójkę młodych krośnian. Za swoje czyny odpowiedzieli przed sądem. Zgodnie z decyzją sądu zostali zobligowani do naprawienia szkód.
- Altana została odmalowana w ubiegłym tygodniu - mówi Zbigniew Mazur.
Radość morsów trwała chwilę. Niestety dwa dni później znów pojawiły się napisy.
- Koszt odnowienia elementów – przez zaprzyjaźnioną z nami firmę – to około tysiąc złotych - podkreśla prezes krośnieńskich morsów.
Zbigniew Mazur dodaje, że dysponuje zapisem z monitoringu. - Dlatego uczulam, by sprawcy samo zgłosili się do nas, by polubownie zakończyć sprawę - mówi.
Działka w zakolu Wisłoka została Stowarzyszeniu Krośnieński Klub Morsów wydzierżawiona przez miasto. - Dbamy o to, by w tym miejscu była skoszona trawa i porządek. Nie tylko w sezonie morsowania - mówi Zbigniew Mazur.
Niestety morsy wciąż zbierają masę śmieci, pozostawionych przez wypoczywających. - Pół biedy, gdy robią to w jednym miejscu, w workach, które tam zostawiamy, ale niestety puste butelki, opakowania leżą rozrzucone po całej działce - opowiadają miłośnicy kąpieli zimnowodnych. I zwracają uwagę, że opakowania przecież można zabrać ze sobą. - Puste ważą mniej niż pełne - mówią.
- Mamy też nagrania, które nas przeraziły - opowiada Zbigniew Mazur. - Ktoś wewnątrz altany zapalił ognisko. Ogień sięgał pod sam dach. Cudem wszystko nie spłonęło.
Prezes krośnieńskich morsów zastrzega, że wobec kolejnych aktów wandalizmu nie będzie pobłażania.