Stoją za tym rozpoczęta już reforma edukacji i Katarzyna Lubnauer, wiceszefowa Ministerstwa Edukacji. Co dokładnie planuje?
Badaliby jedno zjawisko z różnych perspektyw
Z programu nauczania wylatują – jak powiedziała Lubnauer w rozmowie z „Rzeczpospolitą” chemia, biologia, geografia i fizyka. Zastąpi je jeden – przyroda, która będzie miksem czterech wymienionych przedmiotów. Skąd ten pomysł?
– Gdy mówimy dziś o kwaśnym deszczu, to poruszamy sprawy z chemii, biologii i geografii – odpowiada wiceministra edukacji.
I dodaje: – Często jest tak, że uczniowie mówią o tym samym zjawisku na różnych przedmiotach, nie wiedząc, że mówią o tym samym.
Lubnauer podkreśla, że wiedza przekazywana w szkole powinna obejmować cały obszar, a nie tylko jego wybraną część.
Pojawił się także pomysł wydłużenia okresu nauczania przyrody o kolejne lata.
Zmiany miałyby zostać wprowadzone w 2026 roku.
Zajęcia bez zeszytów i książek przez cztery godziny
Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych jest na tak. Bo – jak argumentują jego przedstawiciele – zamiast osobno zajmować się biologią, chemią, fizyką i geografią, uczniowie będą poznawali problem w szerszym kontekście.
Co więcej, ich zdaniem uczniowie powinni mieć cztery lekcje przyrody pod rząd. Odbywałyby się one bez zeszytów i książek. A zajęcia powinny opierać się na doświadczeniach i projektach badawczych.
– Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, aby przyroda była przez cały okres szkoły podstawowej – powiedział Rz Karol Dudek-Różycki z PSNPP, nauczyciel chemii.
I dodał: – Oddzielne przedmioty, jak biologia, chemia, fizyka i geografia, mogłyby się pojawić dopiero w szkole ponadpodstawowej a jeśli wcześniej, to od siódmej klasy.