Hmmm… pospierałam się, postawiłam na swoim, argumentując tę bezzasadną bezduszność oświadczeń i zadowolona zajęłam się przygotowaniami do świąt Bożego Narodzenia. Jak prawie każda kobieta naszykowałam wigilijną kolację z pietyzmem i gdy zabłysła pierwsza gwiazdka (prawdopodobnie, bo mglisto dość było) w pogodnej atmosferze zasiadłam do stołu. Życzenia, prezenty, mnóstwo radości i łez wzruszenia w ten czas spłynęło na mnie niczym nagroda za miniony rok.
I tak między jednym, a drugim kęsem wybornego sernika naszła mnie refleksja, że moja opozycja w stosunku do postanowień noworocznych jest nazbyt pochopna, bo przecież od urodzenia, a właściwie odkąd sięgam pamięcią, zawsze stawiałam sobie jakieś wyzwania. Nagle zrobiło mi się wesoło, roześmiałam się w głos, bo zrozumiałam, że też dałam się złapać sloganom, które powtarzane wokoło rażą nas i zmuszają do opozycji dla zasady.
Bo któż z nas lubi być zmuszany?
Ja na pewno nie!
Mam taki wewnętrzy „przymus” (hahaha) i jak dostaję polecenie zrobienia czegoś dla dobra samej siebie to od razu, tak dla zasady mówię „NIE”.
Ciężko żyć z takim nonkonformistą, więc rozumiecie że muszę być dzielna, bo przecież też mam swoje postanowienia (niekoniecznie noworoczne), które chcę mimo wszystko zrealizować.
I tutaj chyba należy przejść do meritum…
Dzisiaj, gdybyś chciał ze mną porozmawiać na temat noworocznych postanowień, to z góry uprzedzam, że będę przeciw, lecz tym razem moje argumenty będą ciut inne, bardziej dojrzałe choć kobiece, bo któż z nas nie ma swoich marzeń, pragnień i celów do realizacji.
Nie poddawajmy się stereotypom, ale pozwólmy sobie samym tworzyć naszą lepszą przyszłość, i nie bójmy się wyzwań, które narodzą się choćby w przeddzień Nowego Roku.
Na zakończenie, tak tuż przed końcem tego 2016 r. życzę Wszystkim by nie bali się spełniać własnych pragnień, a każdemu z Was, już z osobna by w Nowym Roku spełnił swoje najskrytsze marzenie!
Urszula Rędziniak