Spacerując ostatnio uliczkami miasta, obserwując wystawy sklepowe też powinnam tak stwierdzić. Z jednej ekspozycji krzyczy czerwień - kolor związany ze świętami, z innej krzyczy srebro i złoto-nieodzowna barwa karnawału. A za mną krzyczą ludzie. Odwracam głowę i co widzę? Ktoś się gdzieś spieszy, ktoś czeka na autobus, ktoś inny stoi i rozmawia ze znajomą… a wszyscy szarzy, czarni i… nijacy. Więc gdzie to piękno i niewinna biel się podziała? Dlaczego zimą ludzie boją się koloru?
Kiedyś dla żartu postanowiłam zrobić eksperyment. Wyszłam w zimowy świat ubrana jak różnobarwny ptak. Zielone spodnie, czerwony płaszcz, różowy szalik, czapka z pomarańczowym pomponem i rękawiczki mieniące się kolorami tęczy.
Mijający mnie ludzie patrzyli na mnie jak na dziwaka. Ktoś popatrzył i nagle spuścił wzrok, ktoś obgadał mnie za plecami, ktoś inny po przeciwnej stronie ulicy pokazał mnie palcem. Tylko jedna osoba się zatrzymała, sędziwa kobieta z uśmiechem na ustach. A bo Pani tak pięknie wygląda powiada, młodo i niewinnie. To chyba te kolory tak na mnie podziałały, że zechciałam Panią zatrzymać i porozmawiać. Widząc przysłuchującą się nam osobę zwracam się do niej z zapytaniem.
A co ona o tym sądzi? Czy w zimie wypada ubierać się kolorowo? Po dłuższej chwili namysłu słyszę odpowiedź. No przecież kolor zimą jest nie praktyczny. Wybrudzić się łatwiej i w ogóle.
I tu dochodzimy do konsensusu. Wygląda na to, że zima piękna, biała jest… czarna.
Donata Bosak