Scenariusz jest zawsze podobny. Do mieszkania starszych osób przychodzą lub dzwonią pracownicy firmy mówiąc, że są przedstawicielami ich operatora. Używają nawet konkretnych nazw mówiąc, że są np. z Orange, Netii lub z (nieistniejącej już) Telekomunikacji Polskiej.
W ostatnich dniach na numer starszego małżeństwa z Krosna zadzwonił ktoś, kto podał się za "przedstawiciela operatora". Starsza osoba usłyszała, że przysługuje jej niższy abonament i że od dziś będzie mniej płacić za rozmowy. Kto by się nie zgodził na taką propozycję! Oczywiście ważne sprawy odczytane były niewyraźnie lub nie czytane były wcale. Telemarketer poprosił również o podanie danych osobowych łącznie z numerem PESEL - mówiąc że musi je potwierdzić. Kurier przyjechał w czwartek 6 czerwca z gotową umową do podpisania. Na szczęście bohaterów tej historii uratowała córka, która w ostatniej chwili przejęła umowę. To historia jedna z wielu.
Co się okazuje
Okazuje się, że osoba podpisując kilka nie do końca jasnych dokumentów zmienia operatora, wypowiadając dotychczasowemu umowę. W rzeczywistości rachunki będą wyższe, nawet kiedy same rozmowy będą tańsze to dochodzi do nich szereg innych dopłat.
Umowę można zerwać, jednak wiąże się to z karą - o której może i było coś w umowie, jednak mało kto jest w stanie zrozumieć skomplikowane zapisy.
Co można zrobić?
Poprosiliśmy o komentarz Kancelarię Adwokacką Bartłomieja Grabiasa. Okazuje się, że można wybrnąć z lekkomyślnie podpisanej umowy. Oto co radzi nasz ekspert:
Adw. Bartłomiej Grabias: W pierwszej kolejności należy pochwalić ustawodawcę, że dostrzegając skalę nadużyć w zawieraniu umów na odległość – głównie przez telefon – zmienił w grudniu 2014r. przepisy, które wymuszają przesłanie umowy konsumentowi w formie papierowej lub elektronicznej, żeby mógł on się zapoznać dokładnie z zapisami umowy. Niestety nie wyeliminowało to głównego problemu, jakim jest nieczytanie umów przed ich podpisaniem. Do adwokatów bardzo często zgłaszają się osoby właśnie z takimi problemami. Wszystkie wynikają z dania wiary osobie, która przedstawia nam umowę do podpisu. Musimy jednak pamiętać, że jeśli ktoś chce nam cokolwiek sprzedać, to w pierwszej kolejności będzie dbać o własne dobro, a nie o dobro potencjalnego klienta. Dlatego też wszelkie zapewnienia o „górach złota”, które związane będą z podpisaniem umowy należy włożyć między bajki. Pamiętajmy, że jedyną osobą, która zyska na umowie jest pośrednik, który otrzyma swoją prowizję, a klient zostanie z długookresową kosztowną umową, trudną do wypowiedzenia.
Pamiętajmy, że jeśli przedsiębiorca, z którym mamy zawrzeć umowę nie doręczy nam wersji papierowej lub elektronicznej do podpisania, to taka umowa jest całkowicie nieważna, czyli możemy uniknąć jej skutków.
Jeśli natomiast ten obowiązek został wypełniony, to nadal jeszcze nie wszystko stracone. Jeśli nie rozumiemy zapisów umownych, warto pokazać ją komuś bardziej zorientowanemu, lub podejść do adwokata, żeby wytłumaczył skutki podpisanej umowy i ocenił, czy można uchronić się przed jej skutkami. Pomocny w takim wypadku może być również Rzecznik Ochrony Konkurencji i Konsumentów, którego biura są w wielu miastach.
Jeżeli okaże się, że umowa jest dla nas niekorzystna, to mamy 14 dni od dnia jej podpisania na odstąpienie bez żadnych konsekwencji. Termin ten jest wydłużony do 12 miesięcy w przypadku gdy razem z umową nie otrzymaliśmy pouczenia, że termin 14 dni przysługuje nam na odstąpienie od umowy.
Sprzedawcy mają jeszcze jeden sposób na uchylenie się od możliwości odstąpienia od umowy przez konsumenta – wraz z umową przedkładają druk, którego podpisanie powoduje zrzeknięcie się prawa do odstąpienia od umowy. Dlatego kolejny raz przestrzegam – czytajmy podpisywane dokumenty. Jest to najlepsza metoda, żeby ustrzec się nieuczciwych przedsiębiorców.
red., grabias.biz