Akcja rozpoczęła się rano, około godz. 7.45. Strażacy z Korczyny byli odpowiedzialni za zabezpieczenie terenu pasieki przy ulicy Miodowej w Korczynie. Właściciel pasieki był zmuszony wypalić część swoich uli z powodu bakterii zgnilca amerykańskiego. Dzięki temu można było zapobiec rozprzestrzenieniu się choroby pośród pszczół. Zabezpieczenie paleniska było konieczne, ponieważ w sąsiedztwie gospodarstwa pasiecznego znajdują się drzewa, a także pole, na którym rośnie owies.
- Zgnilec amerykański polega na gniciu larw pod zasklepem, a larwa staje się brązową masą, w której namnażają się bakterie. Później robi się dziurka i to jest przyczyną roznoszenia tej choroby - tłumaczy pszczelarz z Korczyny. Główną przyczyną powstawania zgnilca są zaniedbania pszczelarzy. Kiedy pszczoły padają w ulu w czasie zimy, niektórzy nic z tym nie robią, a pod wpływem zimna larwy zaczynają gnić. Zarazki zgnilca amerykańskiego są w każdym ulu.
Brak zabezpieczenia uli sprawia iż, pszczoły, które penetrują teren zarażają się bakterią. – W pierwszej kolejności zarażają się najsilniejsze pszczoły, ponieważ to one są odpowiedzialne za penetrację – mówi pszczelarz.
- Pierwsze objawy choroby to zmiany w czerwiu i lekko wyczuwalny nieprzyjemny zapach, podobny do zapachu kleju stolarskiego – informuje hodowca z Korczyny – Gdy na ramce zobaczymy, że zostały resztki zasklepionego czerwiu to widzimy, że coś jest nie w porządku. Na zaczerwionej ramce zostało kilka baniek, a po pewnym czasie zrobią się w nich dziureczki, w których są zgnite larwy.
Zgnilec amerykański to choroba bardzo zakaźna, dlatego należy szybko przeciwdziałać. Dawniej pszczelarze korzystali z lekarstwa – sulfonamidu, jednak teraz jest on zabroniony w Unii Europejskiej. – Leczenia właściwie nie ma – mówi pszczelarz – Można próbować przekładania i podkarmiania pszczół, ale w pawilonie nie da się tego zrobić. Najtańszym sposobem jest spalenie zarażonego ula, a później należy wprowadzić nową rodzinę pszczół do nowego ula.
Zgnilec amerykański jest chorobą zwalczaną z urzędu, za którą należy się odszkodowanie dla hodowcy. – Miałem 38 rodzin pszczelich w pawilonie, bardzo silnych. To jest dla mnie straszne, bardzo duża strata. Jednak trzeba było to spalić, aby choroba się nie rozprzestrzeniła – żali się korczyński hodowca.
Zgnilec amerykański staje się problemem pośród polskich hodowców pszczół. – Słyszałem, że w Dukli już palą ule. W Krasnej też było ognisko, a moje jest kolejne. W tamtym roku na Białobrzegach w Krośnie też była wypalana pasieka – skarży się pszczelarz.
Jak przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się choroby? – Jedynym sposobem jest wypalanie zaniedbanych uli, które nie są już doglądane przez pszczelarzy. Powinny zająć się tym odpowiednie służby, a bierność wobec opuszczonych uli, którymi nikt się nie zajmuje, powinna być karana mandatem, ponieważ stwarza się zagrożenie biologiczne – odpowiada hodowca.
Sławomir Farbaniec - Krosno112.pl
fot. Daniel Jórasz, Mateusz Jabłoński - OSP KSRG Korczyna