Już po raz kolejny połączenie pokazów driftingu z górską trasą w Izdebkach przyciągnęła tłumy zainteresowanych. Wyznaczony tor miał około 1200 metrów długości i prowadził przez sekwencję ośmiu zakrętów z blisko 10-procentowym wzniesieniem terenu. - Trudy trasy dały się we znaki – niejednokrotnie kierowcy wypadali z drogi, co wyglądało niebezpiecznie. „Na szczęście” ucierpiały jedynie samochody.
W czasie zawodów zaprezentowało się ponad 30 zawodników, którzy na co dzień rywalizują w profesjonalnych ligach driftu, takich jak Driftingowe Mistrzostwa Polski. Byli to m. in. Jacek Popiołek, Marcin Banowicz czy Kamil Lorenc z LO-STARK Drift Team. Występowali oni w swoich specjalnie przygotowanych samochodach. Pośród nich najpopularniejsze były niemieckie BMW, jednak nie zabrakło również modeli innych producentów, jak Nissan.
Ze względu na ciasną trasę przeprowadzenie zawodów mogłoby być niebezpieczne, dlatego organizatorzy zdecydowali się na formę treningu dla zawodników – podobnie jak w zeszłym roku. To publiczność, a nie sędziowie, wybierała driftera, który miał zdobyć tytuł Króla Wzgórza. Liczyła się widowiskowość przejazdu, prędkość, a także… zadymienie.
Wyniki głosowania publiczności:
1. Kamil Lorenc
2. Marcin Banowicz
3. Artur Barszczowski
Impreza Drift Show Izdebki cieszy się dużym zainteresowaniem lokalnej publiczności, ale także środowiska drifterów, dlatego powinna wejść na stałe do kalendarza imprez motoryzacyjnych. - Chcemy stawiać poprzeczkę coraz wyżej – mówi Rafał Haznar, organizator Drift Show Izdebki – Mam nadzieję, że uda się nam rozwinąć ten event o kolejne elementy, aby był on jeszcze ciekawszy.
Zapraszamy do galerii zdjęć Sławka Farbańca i Darka Błażejowskiego.
red. fot. Sławomir Farbaniec, Darek Błażejowski