- Szczególnie aktywne są one w dni deszczowe, mgliste, gdy jest niskie ciśnienie powietrza, zupełnie odwrotnie, jak ludzie - mówi Kazimierz Nóżka, leśniczy z Nadleśnictwa Baligród. Dodaje, że wtedy znajdują obfitość pożywieni. - Natomiast w dni słoneczne są wyjątkowo ospałe i przesiadują w pniach starych drzew lub w skalnych kryjówkach.
Leśnicy tłumaczą, że najlepszym czasem na obserwację salamander plamistych to jesień. - Wtedy dość łatwo można je spotkać w górskich lasach bukowych, gdzie jeszcze we wrześniu odbywają swe gody - mówią.
Przestrzegają jednak przed dotykaniem salamander. - Może to spowodować nieprzyjemne następstwa w wypadku zatarcia do oczu czy ust – tłumaczy leśniczy Nóżka.
Wydzielina salamander może być prawdziwą trucizną. W razie dostania się do przewodu pokarmowego może wywołać drgawki, mocno podnieść ciśnienie krwi czy też miejscowo znieczulić i spowodować drętwienie kończyn. - Stąd, mimo swej ociężałości, salamandra nie ma wrogów naturalnych - zaznaczają leśnicy.
Salamandra plamista (Salamandra salamandra) to największy krajowy płaz osiągający ponad 25 cm długości. Wyróżnia się ubarwieniem – jej czarna, błyszcząca skóra pokryta jest żółtopomarańczowymi plamami. Za uszami posiada dobrze widoczne gruczoły zwane parotydami, wydzielające salamandrynę (steroidowy alkaloid) – jad silnie drażniący śluzówkę.
Początkiem października intensywnie żerują, uzupełniając zapasy tłuszczu, po czym kończą aktywność poszukiwaniem bezpiecznych zimowisk, a z nastaniem pierwszych przymrozków zapadają w hibernację, znikając z naszych oczu niemal na pół roku. Zimą można je spotkać w beskidzkich jaskiniach.
- W Beskidzie Niskim, na Dukielszczyźnie uważano niegdyś, że salamandra, czyli jaszczyrz, jest nawet bardziej jadowita od żmii, zwanej tu chrobokiem - mówi Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. I przytacza: "Jak cię chrobok uje (ugryzie), to nic, ale jak cię jaszczyrz uje, to jak pięć chroboków".
Nie wiadomo skąd się brały te uprzedzenia. - Pewne jest, że tylko znachorzy nie bali się salamander, pili bowiem wywar z ich skór, by wejść w specjalny rodzaj transu, pozwalający im analizować stan pacjenta, "zaglądać w głąb jego duszy" i rozpoznawać dolegliwości - opowiada Edward Marszałek. I dodaje, ze sproszkowanej skóry salamander używali też alchemicy. - Przy jej pomocy poszukujący sławetnego kamienia filozoficznego.
opr. tom
zdjęcia: Edward Marszałek