Sławomir Farbaniec / Krosno112.pl: Jesteś sportowcem z krwi i kości. Skąd u Ciebie taka pasja do sportu?
Tomasz Wojtowicz: Jest to dla mnie naturalne – robię to, bo to lubię. Treningi i zawody stały się dla mnie codzienną rutyną. Od kiedy pamiętam uprawiałem jakieś sporty. Za czasów szkoły i studiów grałem w piłkę nożną w Partyzancie Targowiska, Starcie Rymanów i Staroniwie Rzeszów, a także brałem udział w różnych zawodach. Uwielbiam zdrową, sportową rywalizację. To adrenalina przed startem motywuje mnie do pokonywania własnych barier i bycia lepszym z roku na rok. Wielokrotnie wydawało mi się, że nie mogę już szybciej pobiec lub iść, a rok później poprawiałem swoje wyniki o ponad minutę. I to jest piękne.
SF: Pomimo zainteresowania wieloma dyscyplinami, skupiłeś się przede wszystkim na biegach długodystansowych i Nordic Walking. Kiedy się to zaczęło?
TW: Pierwszy start w zawodach biegowych zaliczyłem w 2011 roku, natomiast w Nordic Walking - w 2015. Od tego czasu koncentruję się głównie na tej dyscyplinie. W przyszłym roku chciałbym wystartować również w zawodach MTB i chodzie sportowym, do czego już się przygotowuję. Raz spontanicznie wystartowałem w Triathlonie, który wygrałem. Może to też będzie jakaś droga w przyszłości…
SF: Widać, że ciągle poszukujesz kolejnych możliwości rozwoju. To taki sportowy „głód wyzwań”?
TW: Ciągle stawiam sobie sportowe wyzwania. Co chwile mam nowe pomysły i nowy cel, który staram się osiągnąć. Co roku spełniam swoje cele, ale i stawiam sobie kolejne. W ten sposób przestaje myśleć o tym, czego dokonałem, a koncentruję się na przyszłości.
SF: Jednak warto zwrócić uwagę, że do tej pory dokonałeś wiele. Na swoim koncie masz liczne sukcesy – nawet na arenie międzynarodowej.
TW: Tak. Wywalczyłem medale Mistrzostw Świata na 10 km w 2018 roku. Mam dwa srebra - jedno indywidualnie, a drugie - drużynowo. W tym roku byłem w znakomitej dyspozycji. Przygotowywałem się do Mistrzostw Świata, które zostały jednak przeniesione na rok 2021. Oprócz tego posiadam 6 medali Mistrzostw Europy: złote na 10 i 21 km wywalczone w Roding w Niemczech i Ferlach w Austrii oraz na 5 km zdobyte indywidualnie i drużynowo w Górskich Mistrzostwach Europy w Ustrzykach Dolnych. Do tego dochodzi srebro z półmaratonu w Roding w 2017 roku oraz brązowy medal zdobyty na maratonie w Grodnie (Białoruś) oraz 10 km w Bleiburgu (Austria). Medali Mistrzostw Polski mam 13 – w tym 5 złotych. Wygrywałem też Puchar Polski. W klasyfikacjach generalnych Pucharu Europy w sezonie 2018 byłem sklasyfikowany na trzecich pozycjach, a rok później go wygrałem.
SF: Imponujące. Gdybyś miał wybrać sukces, który ma dla Ciebie największe znaczenie, który byś wskazał?
TW: Mimo wszystko najbardziej doceniam nagrody, które otrzymałem w wyniku tego, że ktoś zauważył moje wyniki. Zostałem doceniony m.in. przez mój klub - Athletic Zręcin. Zająłem drugie miejsce w plebiscycie gazety Nowiny na Sportowca Roku w województwie podkarpackim, a w ubiegłym roku byłem wyróżniony w plebiscycie na Sportowca Roku w powiecie krośnieńskim. Takie sukcesy od zawsze były dla mnie najważniejsze.
SF: Podejrzewam, że Twój sportowy kalendarz jest bardzo napięty. Jak wygląda on z perspektywy całego sezonu?
TW: Staram się startować regularnie, co tydzień z przerwą na wakacje. Zawody odbywają się w weekendy, więc nie kolidują z pracą. Mój kalendarz ustalam na początku roku. Determinują go przede wszystkim najważniejsze imprezy, takie jak Mistrzostwa Świata, Europy oraz Polski. Do tego dochodzą puchary - i już robi się tego sporo. Resztę kalendarza „zapełniam” lokalnymi zawodami, odbywającymi się najczęściej na terenie naszego województwa. W roku jest to około 50 startów. Jednak w tym sezonie z powodu pandemii ta liczba zmniejszyła się o ponad połowę. Wystartowałem łącznie w biegach i Nordic Walking jedynie 19 razy.
SF: No właśnie. Ten rok dla branży sportowej był szczególnie trudny. Czy przygotowania do niego wyglądały inaczej niż zwykle?
TW: Sezon był bardzo dziwny i nieprzewidywalny. Przygotowania szły zgodnie z planem, nie różniły się od tych z lat poprzednich. Trenuję u siebie w rodzinnej miejscowości na Widaczu, blisko wiatraków i lasu. Mam tu idealne warunki, ciszę i spokój. Natomiast zawody odbywały się z zachowaniem środków bezpieczeństwa - z maseczkami na starcie, ceremonii dekoracji i tak dalej. Często organizowane były także zawody wirtualne. Osobiście nie jestem zwolennikiem takiej formy, więc nie startowałem praktycznie w tej formule. Z biegiem czasu coraz więcej zawodów było odwołanych, często na ostatnią chwilę. Przepisy szybko się zmieniały, a organizatorzy nie byli w stanie się do nich dostosować. Tak było z Mistrzostwami Polski w Maratonie Górskim: rozporządzenie o zakazie organizowania imprez sportowych ukazało się na stronie ministerstwa około godziny 20:00, dzień przed zawodami, więc nazajutrz się one nie odbyły.
SF: Oprócz sportu służysz również w wojsku. Co skłoniło Cię do wybrania takiej drogi?
TW: Do wojska miałem wstąpić w kwietniu, jednak przez koronawirusa rekrutacja i proces szkolenia przeciągał się i do służby wstąpiłem w sierpniu tego roku. Służę w 35. Batalionie Lekkiej Piechoty w Sanoku. Pełnię Terytorialną Służbę Wojskową w systemie rotacyjnym. Pogodzenie tego wszystkiego nie jest łatwe, ponieważ oprócz tego normalnie pracuję i wspólnie z narzeczoną prowadzimy własną działalność. Jednak służba w wojsku daje mi dużo satysfakcji i doskonale wpisuje się w drogę, którą sobie wybrałem. Jest to niesamowicie rozwijające zajęcie - uczestniczę w wielu szkoleniach na poligonie, a także doszkalam się na kursach online, których jest sporo. Wojsko motywuje mnie do utrzymywania reżimu treningowego i bycia ciągle w formie. Trzeba być zawsze gotowym. Ponadto, chciałbym w najbliższej przyszłości ukończyć szkołę oficerską. Co dalej - czas pokaże. Od 11 lat należę również do OSP w Widaczu. Wojsko i straż to służba dla ludzi i ojczyzny, a pomaganie innym daje mi ogromną satysfakcję.
SF: Wspomniałeś, że łączenie wszystkich obowiązków nie przychodzi Ci łatwo, ponieważ masz ograniczony czas. Jednak z drugiej strony: służba i sport w pewien sposób się zazębiają. Nie mylę się?
TW: To prawda. Przygotowując się do zawodów automatycznie jestem dobrze przygotowany pod względem fizycznym do służby w wojsku. Natomiast podczas szkoleń na poligonie staram się wykorzystywać je na 110%. Służba daje wiele możliwości do samodoskonalenia się i otwiera nowe perspektywy. Często wieczorem po dniu szkoleniowym idę jeszcze dodatkowo przebiec kilka kilometrów i zrobić kilka serii pompek. Wielu moich znajomych, którzy uprawiają sport, są żołnierzami. Nie każdy wie, ale wielu naszych najlepszych sportowców w kraju pracuje w wojsku.
SF: Czy w tym wszystkim znajdujesz czas na inne pasje?
TW: Czasu nie mam wiele, ale hobbystycznie z tatą zajmuję się kolekcjonowaniem monet i antyków - głównie starych zegarów. Czasami w wolnej chwili lubię też pograć na konsoli i obejrzeć dobry film.
SF: Jeśli jesteśmy przy hobby, czy obserwujesz w ostatnim czasie większe zainteresowanie bieganiem?
TW: Tak, zdecydowanie. Na przestrzeni kilku lat widać duży trend wzrostowy. Jeszcze kilka lat temu nie było problemów z zapisaniem się na zawody. W tym momencie często jest tak, że listy startowe bardzo szybko się zapełniają. Kiedyś na Mistrzostwach Polski w Nordic Walking startowało kilkadziesiąt osób, teraz potrafi być ich nawet około 700. Nie pozostaje nic innego, jak się z tego cieszyć, bo ludzie będą dzięki temu zdrowsi. Obserwuję też wiele osób chodzących z kijami i tutaj jedną rzecz trzeba rozgraniczyć. To jest chodzenie z kijami, ale na pewno nie Nordic Walking. Wiele osób nie ma odpowiednich kijów, nie mówiąc już o poprawnej technice. Mimo tego, to bardzo dobrze, ze starają się wychodzić, ruszać się i w ten sposób dbać o swoje zdrowie.
SF: A jakie są Twoje plany sportowe na najbliższą przyszłość?
TW: Chciałbym powalczyć o medale Mistrzostw Świata w Nordic Walking, które odbędą się w Bełchatowie w 2021 roku. Oprócz tego zamierzam wystartować w Mistrzostwach Europy na 5, 10 i 21 km. Ponadto, będę starał się rozwijać w nowych dyscyplinach. 12 grudnia mam trening w Pabianicach z Olimpijczykiem Grzegorzem Sudołem, który uprawia chód sportowy. Zobaczymy, co z tego wyniknie - być może uda się nam nawiązać współpracę. Wtedy przekonam się, na ile jestem w stanie się przygotować i na jaki poziom wskoczyć. Nie interesują mnie jednak wyniki przeciętne. Jeśli będę widział szansę, aby walczyć o coś więcej, jak tylko o samo ukończenie zawodów, to na pewno skoncentruję się na tej dyscyplinie. Oprócz tego, jest kilka prestiżowych biegów i klasyfikacji służb mundurowych. Tam też widzę swoje szanse.
SF: Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę!
Rozmawiał Sławomir Farbaniec
fot. archiwum Tomasz Wojtowicz