Jeżeli zmiany wejdą w życie, będzie to realizacja postulatu, który przez pracodawców zgłaszany jest od lat. Obecnie to oni płacą podwładnym za pierwsze 34 dni przebywania na zwolnieniu lekarskim. Jeżeli ten okres się przedłuża, to obowiązek wypłacania zasiłku bierze na siebie ZUS.
Ulga dla pracodawców
Stąd sensowne pytania pracodawców o to, dlaczego mają wynagradzać pracownika za czas, kiedy ten nie pracuje.
– Chcemy, aby głównymi beneficjentami tych nowych rozwiązań były zwłaszcza małe firmy. Często zdarza się, że w firmie pracują tylko 2-3 osoby, a kiedy jedna z nich idzie na zwolnienie lekarskie, może to doprowadzić nawet do bankructwa takiej firmy – powiedział niedawno premier Donald Tusk.
Dr Paweł Łuczak z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego nie ma wątpliwości, że te zmiany będą ulgą dla pracodawców. Zwłaszcza w czasie ciągle podnoszonej płacy minimalnej.
ZUS może mieć problem
Ekspert zwraca jednak uwagę, że po wprowadzeniu nowych przepisów mogą wystąpić opóźnienia w wypłacie zasiłków chorobowych. ZUS może mieć także problem z obsługą dużo większej niż obecnie liczby wniosków o ich wypłatę.
Skąd mogą brać się te problemy? Otóż obecnie pracodawca za L4 płaci w takim samym terminie, w jakim wypłaca pensje. ZUS ma jednak inny kalendarz. Płaci w ciągu 30 dni. W efekcie chory pracownik może otrzymać pieniądze na raty. Co to znaczy?
Wypłata w ratach
Dr Łuczak wyjaśnia to „Faktowi”. Jeśli np. ktoś zachoruje w połowie miesiąca, to za ten czas otrzyma najpierw od pracodawcy pensję, a potem pieniądze z ZUS. Tyle że nie w tym samym czasie, co pobory, ale po 30 dniach choroby.
– To może być problematyczne dla osób, które mają różne pilne zobowiązania, np. kredytowe – podkreśla ekspert.