A. W. (sąd postanowił, że relacjonując proces można posługiwać się tylko pierwszymi literami imienia i nazwiska zarówno oskarżonej, jak i pokrzywdzonego i świadków) została oskarżona o to, że znajdując się w stanie nietrzeźwości (miała nie mniej niż 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu), działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia K. S. umyślnie ugodziła go nożem kuchennym.
Młody mężczyzna doznał obrażeń jamy brzusznej i wstrząsu pokrwotocznego z następowym uszkodzeniem mózgu. Obrażenia jakich doznał okazały się śmiertelne. Dwa dni później zmarł w szpitalu.
33-latce grozi surowa kara – nie mniej niż 8, 25 lat lub dożywotnie pozbawienie wolności.
Dziś przed sądem podkreśliła, że nie zgadza się z tym, że działała umyślnie i z bezpośrednim zamiarem ugodzeniem nożem K. S. Złożyła obszerne wyjaśnienia. Prawie dwie godziny opowiadała o tym co działo się 14 kwietnia ub. roku w jednym z mieszkań na os. Tysiąclecia w Krośnie.
A. W. przesłuchana w charakterze podejrzanej nie przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu. Jak informował prokurator, złożyła wyjaśnienia, które jedynie w części są spójne z ustaleniami śledztwa. Dodawał, że były one niespójne – kobieta raz twierdziła, że zamachnęła się i wymierzyła cios w ciało pokrzywdzonego, a innym razem, że być może K. S. sam się nadział na nóż podczas gdy ona wykonywała nim ruch.
W tej sprawie wypowiedział się biegły z pracowni ekspertyz sądowo-lekarskich katedry i zakładu medycyny sądowej UJ w Krakowie. Wykluczył on możliwość innego przebiegu zadania uderzenia nożem niż przez działanie podejrzanej. W ocenie eksperta rana nie przedstawiała żadnych cech typowych w przypadku samouszkodzenia.
Przed sądem 33-latka tłumaczyła rozbieżności. Stwierdziła, że dzień po zdarzeniu była trochę nieprzytomna i mieszała fakty. Przyznała, że wtedy miała zamiar kłamać.
Kolejne wyjaśnienia były już zbliżone do tego co powiedziała dziś przed sądem.
Młoda kobieta bardzo dokładnie, prawie bez emocji, opisała dzień, w którym doszło do tragedii. Łzy w jej oczach pojawiły się dopiero, gdy relacjonowała moment ugodzeniem nożem w brzuch swojego znajomego.

A. W. tłumaczyła, że K. S. tego dnia zachowywał się zupełnie inaczej niż wcześniej. Powodem zmiany miała być jej zdaniem zazdrość, wywołana tym, że dzień wcześniej został wyrzucony z jej mieszkania, bo chciała spędzić czas z innym znajomym. Podkreśliła, że choć wiedziała, że 26-latek coś do niej czuje, to łączyła ją z nim relacja wyłącznie koleżeńska.
33-latka wyjaśniła, że K. S. od momentu kiedy rano przyszedł do niej robił jej wyrzuty. Gdy była u niej matka, ta wyprosiła 26-latka. Młody mężczyzna wracał jednak do mieszkania A. W. - Za każdym razem był coraz bardziej pijany - relacjonowała kobieta.
Kolejny raz K. S. wyrzucił ojciec 33-latki. To nie powstrzymało mężczyzny. Wciąż wracał pod drzwi. Poproszona o pomoc matka kobiety poprosiła o interwencję policję. Funkcjonariusze dwukrotnie byli na miejscu. Nie zastali 26-latka.
Później kobietę zaniepokoił telefon od znajomej. - Powiedziała, że dzwonił do niej K. i powiedział jej, że "wyj...e" mi drzwi i mnie "zaj...e" - opowiadała przed sądem.
Tłumaczyła, że próbowała się dodzwonić do matki – nieskutecznie.
Dlatego postanowiła zabarykadować drzwi. Przysunęła do nich szafkę na buty. - Zrobiłam tak, bo drzwi były w stanie rozwalonym i wystarczyło mocniej kopnąć, żeby wejść - mówiła.
Relacjonowała, że gdy siedziała w fotelu w pokoju usłyszała huk. Do mieszkania wszedł K. S. - Stanął nade mną i zaczęły się wulgaryzmy z jego strony - opowiedziała. Dodała, że nigdy wcześniej nie używał takich słów wobec niej.
- Chciałam jakoś uciec z mieszkania. On był szybszy, złapał mnie za włosy. Zaczęłam płakać i prosić, żeby mnie puścił - mówiła 33-latka.
Dodała, że zaczęła wycofywać się do kuchni. - On cały czas krzyczał i mnie wyzywał - relacjonowała. - Powiedział, że mnie "wyprostuje" i wybije mi z głowy znajomego.
A. W. zauważyła, że na blacie leży nóż. Chwyciła go. Jak tłumaczyła, chciała tylko przestraszyć 26-latka. - Jakby to był wałek, to bym go wzięła. Nie chciałam zabić - przekonywała.
Gdy mężczyzna zrobił krok w kierunku kobiety, ta – jak tłumaczyła – zamachnęła się nożem. - To był odruch, nie wiem co się ze mną stało - mówiła.
Gdy młody mężczyzna osunął się na ziemię, 33-latka zadzwoniła do ojca. Gdy ten przyjechał na miejsce po kilku minutach, zadzwonił po pogotowie i zaczął tamować ranę 26-latka.
Później – jak wyjaśniła oskarżona – miał namówić ją, by włożyła nóż do ręki K. S. co miało sugerować, że sam się ugodził.