- Akcję ratunkową, zupełnie przypadkowo, jadąc autem po przeciwnej stronie ulicy Krakowskiej, ogląda nasz dziennikarz. Na przystanku trwa walka o życie. Reanimację mężczyzny, poprzez resuscytację krążeniowo-oddechową prowadzi ktoś w pomarańczowej bluzie, z elementami medycznymi. To obraz widziany oczywiście z kilkudziesięciu metrów. Co ciekawe, w okolicy przystanku nie stał wtedy ambulans pogotowia ratunkowego - informuje portal Halo Rzeszów.
Podczas oczekiwania na przystanku młody mężczyzna upadł na ziemię. Jedna ze współoczekujących na autobus osób zadzwoniła pod numer alarmowy 112, kolejna pobiegła do pobliskiego szpitala po pomoc.
Zapytany przez portal Halo Rzeszów rzecznik prasowy wojewody podkarpackiego Bartosz Gubernat potwierdza, że w poniedziałek 29 kwietnia godz. 17:14:35 wpłynęło zgłoszenie do Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Rzeszowie. Na miejsce zdarzenia został zadysponowany najbliższy wolny Zespół Ratownictwa Medycznego z siedziby Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego (WSPR), który dotarł na miejsce o godz. 17:22:10.
Według nieoficjalnych informacji Halo Rzeszów ustalił, że na pomoc mężczyźnie ruszyli pracownicy izby przyjęć szpitala MSWiA w Rzeszowie. Po przybyciu na miejsce zdarzenia załogi karetki pogotowia z WSPR, ratownicy nie zastali nikogo we wskazanym w zgłoszeniu miejscu. Jak podaje Halo Rzeszów mężczyzna przed przybyciem ambulansu WSPR został przewieziony karetką transportową na izbę przyjęć szpitala MSWiA w Rzeszowie, gdzie toczyła się walka o jego życie, jednak bezskutecznie.
Mężczyzna zmarł niedługo po wypisie ze szpitala
Z nieoficjalnych ustaleń redakcji Halo Rzeszów wynika, że mężczyzna z problemami sercowymi zgłosił się kilka godzin wcześniej na izbę przyjęć szpitala MSWiA, gdzie poszukiwał pomocy. Mężczyzna wcześniej konsultował swój stan zdrowia z lekarzem rodzinnym, który wystawił mu skierowanie do kardiologa.
Nieoficjalnie wiadomo, że odpowiedzialną za diagnostykę, m.in. za przeprowadzenie wywiadu z pacjentem oraz zleceniem koniecznych badań była pani doktor Z.
Dlaczego mężczyźnie nie została udzielona pomoc, a wypisany do domu kilkadziesiąt minut później na przystanku autobusowym znów wymagał pomocy specjalistów?
- Z relacji osoby, która kilka chwil przed śmiercią, rozmawiała z mężczyzną, wynika, że lekarka miała zlekceważyć problemy kardiologiczne, zdiagnozowane wstępnie przez lekarza rodzinnego u pacjenta, a po rutynowych badaniach wypisać go do domu — wynika z nieoficjalnych ustaleń portalu Halo Rzeszów.
— Na izbie przyjęć lekarz dyżurny zleca podstawowe badania, a dalej już kardiolog decyduje o dalszej diagnostyce — mówi informator portalu Halo Rzeszów, który zauważa także, że nie każdy ból w klatce piersiowej to problem z sercem, więc nie należy tutaj uogólniać.
Pani doktor Z. od kilku lat pracuje w szpitalu MSWiA w Rzeszowie w ramach kontraktu. We wcześniejszych latach była lekarzem Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie, w którym z nieoficjalnych informacji ustalonych przez Halo Rzeszów został rozwiązany z nią kontrakt. Powodem zerwania kontraktu był incydent, który zaistniał podczas powrotu z jednego z wezwań. Pani doktor odmówiła wtedy wyjazdu do nagłego zatrzymania krążenia (NZK), twierdząc, że skończyła już dyżur. Pani doktor Z. była także pracownikiem Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie oraz w szpitalu w Leżajsku.