Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 23:38
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Proces Tadeusza P. oskarżonego m.in. za zabójstwo Marka Pomykały będzie się toczyć za zamkniętymi drzwiami

Dziś (17 października) przed Sądem Okręgowym w Krośnie rozpoczął się proces byłego milicjanta i policjanta Tadeusza P. Krakowska prokuratura zarzuca 65-latkowi popełnienie siedmiu przestępstw, w tym dwóch zabójstw oraz usiłowanie zabójstwa. Mężczyźnie grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Proces Tadeusza P. oskarżonego m.in. za zabójstwo Marka Pomykały będzie się toczyć za zamkniętymi drzwiami

Autor: Tomasz Jefimow

Wydarzenia, które doprowadziły Tadeusza P. na ławę oskarżonych krośnieńskiego sądu miały swój początek w połowie lat 80. Zdaniem śledczych historia rozpoczęła się od spowodowania przez oskarżonego wypadku komunikacyjnego. 

21 listopada 26-letni wówczas Tadeusz P., który pełnił funkcję zastępcę szefa Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lesku, będąc pod wpływem alkoholu, śmiertelnie potrącił pieszego w Łączkach. 

Niespełna miesiąc później, działając – jak określiła prokuratura – w wyniku motywacji polegającej na chęci uniknięcia odpowiedzialności karnej i dyscyplinarnej za spowodowanie wypadku, pozbawił życia funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej Krzysztofa P., który miał wiedzę o rzeczywistych okolicznościach zdarzenia. 

Oskarżony – zdaniem prokuratury – wykorzystując nietrzeźwość pokrzywdzonego, zepchnął go do Jeziora Solińskiego w rejonie pomostu służącego do cumowania Łodzi, zlokalizowanego przy ośrodkach wypoczynkowych Jawor i Siarkopol. 

Dziennikarskie śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku w Łączkach podjął sanoczanin Marek Pomykała z „Gazety Bieszczadzkiej”

Pomiędzy 30 kwietnia a 1 maja 1997 roku Tadeusz P. miał go zwabić do domku letniskowego pod pozorem udzielenia mu wywiadu o okolicznościach wypadku. Następnie doprowadził go do stanu nietrzeźwości i udusił. 

Ciała Marka Pomykały do dziś nie odnaleziono. 

Kazimierz Pomykała, ojciec dziennikarza, przed rozpoczęciem procesu podkreślił, że na sprawiedliwość czekał 27 lat. Dodał, że chciałby się dowiedzieć, gdzie są szczątki jego syna, aby móc je pochować w rodzinnym grobie.

Krakowska prokuratura zarzuciła Tadeuszowi P. również usiłowanie zabójstwa byłej żony Ewy P. 

W okresie nie wcześniej niż od 1 stycznia 2015 roku, do bliżej nieustalonego dnia listopada 2016 roku, działając w krótkich odstępach czasu, w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, systematycznie dodawał do wypijanych przez nią napojów różnorodne leki psychotropowe. Natomiast jesienią 2016 roku oskarżony umieścił w jej papierosach rtęć.

Prokuratura podkreśla, że kobietę przed śmiercią uchroniła jej własna ostrożność. Ewa P. wykryła bowiem działanie męża i nie wypaliła tych papierosów.

- Poczułam się zagrożona stwierdzając, że zaczynam być podtruwana. Miałam córkę, mamę, siostrę, brata, nie mogłam umrzeć - mówiła dziennikarzom dziś przed rozprawą. Podkreśliła, że wszystko zaczęło się od wypadku. - Gdyby go nie było, dziś może żylibyśmy spokojnie.

Kobieta przyznała, że wiedziała o wypadku, wspominała też, że mąż, gdy był pod wpływem alkoholu przyznał się jej do zabójstwa trzech osób. Na pytanie dlaczego wtedy nie poinformowała o tym służb, odpowiedziała, że bała się Tadeusza P. - Jest osobą despotyczną, myślącą bardzo o swojej karierze, a wiele osób, którym zrobił krzywdę nic mu nie zrobiło - mówiła. Dodała, że dziś jest jej szkoda byłego męża. - To wrak człowieka, ale pomimo mojej empatii patrzę też na ojca Marka Pomykały.

Tadeuszowi P. prokuratura zarzuciła też popełnienie przestępstw z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz przeciwko wiarygodności dokumentów. Oskarżony miał przywłaszczyć dowody osobiste, prawo jazdy i legitymację kolei śląskich. 

65-latek, który do Sądu Okręgowego w Krośnie został przywieziony z aresztu, odczytywany akt oskarżenia wysłuchał ze łzami w oczach. W toku śledztwa nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Wyjaśnieniom oskarżonego dziennikarze nie mogli się już przysłuchiwać. Sąd, po wnioskach stron postępowania, zdecydował o wyłączeniu jawności postępowania po odczytaniu aktu oskarżenia

- Uznając, że jawność rozprawy mogłaby naruszyć ważny interes prywatny pokrzywdzonych, świadków oraz ujawnionych osób, przeciwko którym prowadzone jest postępowanie przygotowawcze w powiązanych sprawach - argumentował sędzia Arkadiusz Trojanowski. 


Autor: Tomasz Jefimow

Autor: Tomasz Jefimow

Autor: Tomasz Jefimow

Autor: Tomasz Jefimow

Autor: Tomasz Jefimow

Autor: Tomasz Jefimow

Autor: Tomasz Jefimow

Autor: Tomasz Jefimow

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ
  
Reklama