Historia, która doprowadziła pięciu mieszkańców powiatu krośnieńskiego na ławę oskarżonych, rozegrała się początkiem lutego. Jak ustaliła prokuratura – późnym wieczorem na jednej ze stacji paliw w gminie Wojaszówka napastnicy siłą wyciągnęli młodego mężczyznę z samochodu, pobili i wrzucili do przestrzeni ładunkowej dostawczego fiata. Jeden wsiadł z nim, uniemożliwiał mu wydostanie się i bił go. Samochód krążył po okolicy około pół godziny.
Fiat zatrzymał się w kompleksie leśnym. Tam młody mężczyzna znów został pobity. Oprawcy kazali mu się też rozebrać, co zarejestrowali na telefonie komórkowym. Zagrozili, że gdy powiadomi o zajściu służbę opublikują to w internecie. Nagiego zostawili około 5 kilometrów od najbliższych zabudowań.
- Pozostawienie młodego mężczyzny bez ubrań naraziło go na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub na niebezpieczeństwo utraty życia - podkreśla prokurator Marta Kolendowska-Matejczuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krośnie.
Mieszkaniec gminy Wojaszówka, gdy wrócił do domu poinformował funkcjonariuszy o zajściu. Postępowanie prowadziła krośnieńska policja pod nadzorem prokuratury.
W poniedziałek (4 listopada) przed Sądem Rejonowym w Krośnie rozpoczął się proces w tej sprawie. Przed odczytaniem aktu oskarżenia, pełnomocnik pokrzywdzonego złożył wniosek o wyłączeniu jawności rozprawy. Zwrócił uwagę, że to było bardzo traumatyczne wydarzenie dla młodego mężczyzny.
Sąd nie zdecydował się prowadzić całego postępowania za zamkniętymi drzwiami. Sędzia Piotr Wojtowicz zwrócił uwagę, że cały sens i cel wymiaru sprawiedliwości przemawia za koniecznością transparentnego i publicznego przebiegu procesu. Zaznaczył, że jedynie zeznania pokrzywdzonego Dominika będą przebiegać z wyłączeniem jawności.
Każdy miał zatarg z pokrzywdzonym
Po odczytaniu aktu oskarżenia wyjaśnienia złożyli oskarżeni. Czterech z nich przyznało się częściowo do zarzucanych im czynów, zaznaczając, że nie mieli na celu zabrania telefonów i pieniędzy. Opowiadali też o zatargach jakie mieli z pokrzywdzonym.
Wszyscy, oprócz Adriana R., utrzymywali, że porwania Dominika nikt nie zaplanował. A w swoich wyjaśnieniach umniejszali rolę w zdarzeniu.
- Nie wiedziałem kogo będę atakować, kierował mną alkohol - przekonywał Oskar W.
Sąd zdecydował o odtworzeniu nagrania z kamery monitoringu stacji benzynowej, na której doszło do pobicia i wrzucenia Dominika do przestrzeni ładunkowej fiata. Widać na nim, jak najpierw podjeżdża bmw (przyjechali nim Adrian B., Konrad S. i Oskar W. oraz trzy kobiety) a później fiat doblo (Adrian R. i Krystian R. przywieźli nim Dominika).
Z osobówki wysiadają mężczyźni i kierują się do kombivana. Otwierają się drzwi a Oskar W. od razu atakuje siedzącego w nim mężczyznę. Wywiązuje się szamotanina i po kilkudziesięciu sekundach młody mężczyzna jest prowadzony na tył fiata i wrzucany do przestrzeni ładunkowej.
Konrad S. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Przekonywał sąd, że nie był zleceniodawcą pobicia. Tłumaczył, że jego udział ograniczał się do przywiezienia znajomych do Bajd a później przytrzymywał Adriana B. bo chciał zapobiec karygodnym zachowaniom. - 15 minut po incydencie byłem już w domu - mówił.
Adrian B. wsiadł do przestrzeni ładunkowej fiata za wrzuconym tam pokrzywdzonym. - Uderzyłem go kilka razy - mówił i zaprzeczał, by używał pałki teleskopowej czy listewki.
Na pytanie sądu, czy właściwą reakcją na błahe zaczepki powinna być taka przemoc odpowiedział, że gdyby mógł cofnąć czas, na pewno by to zmienił.
Kombivan odjechał ze stacji benzynowej, za nim bmw. Do lasu dojechał tylko fiat. Oskarżeni, pasażerowie osobówki i jej kierowca, przekonywali sąd, że nie nadążyli za szybko jadącym fiatem.
Zupełnie inne światło na wydarzenia rzucił Adrian R. - Nie mam już siły na to wszystko. Chcę odbyć karę i wrócić do bliskich - mówił. Wyjaśnił, że jego zdaniem było to wszystko nieprzemyślane. - To szczeniacki występek - dodał.
Adrian R. przyznał się do pozbawienia wolności pokrzywdzonego. - W lesie cała trójka wydawała polecenia, by się rozebrał - wyjaśniał.
Oskarżony opisał jak zaplanowany został odwet na znajomym. Tłumaczył, że ustalenia dotyczyły kolejności zdarzeń, gdy któremuś z nich uda się natknąć na Dominika. - Chcieliśmy go ukarać za wszystko - mówił Adrian R.
Karą miało być wywiezienie do lasu, zmuszenie do rozebrania i zostawienie tam, by musiał wrócić do domu pieszo. Nagranie miało być gwarancją, że Dominik nie będzie się więcej o nich negatywnie wypowiadał. Nie miało być rozpowszechniane.
Adrian R. zaznaczył, że w udział w planowaniu mieli wszyscy oskarżeni oprócz Oskara W.
Nawet 15 lat więzienia
Mężczyźni oskarżeni są o popełnienie szeregu przestępstw na szkodę pokrzywdzonego, w tym o popełnienie przestępstwa rozboju (zarzut postawiono trzem oskarżonym), a także m.in. o popełnienie przestępstwa pozbawienia wolności.
Wobec trzech oskarżonych – Adriana B., Krystiana R. i Adriana R. – którym grozi kara pozbawienia wolności do 15 lat, stosowany jest środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Wobec pozostałej dwójki (Oskara W. i Konrada S.), której grozi do 5 lat więzienia, stosowane są środki zapobiegawcze o charakterze wolnościowym.