Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 27 listopada 2024 08:32
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Daliowa: Relacja strażaka z tragicznego pożaru

31 stycznia 2015 roku zapadnie w naszej pamięci. Na pewno ten dzień będzie pamiętał na długo strażak OSP Jaśliska druh Piotr Urban, który jako pierwszy podejmował działania ratunkowe w trakcie pożaru domu w Daliowej. Teraz chce się podzielić z nami swoją relacją. 
Daliowa: Relacja strażaka z tragicznego pożaru
fot. Krosno112.pl

Jest sobotni poranek 31.01.2015 r. około godz. 9:55. Zwykły zimowy dzień w Daliowej – miejscowości nieznanej, mijanej bez większej zadumy i chęci pozostania tu na dłużej przez turystów i inwestorów, pomimo bogatej historii dawnego miasta Jaśliska i ogromnego potencjału turystycznego okolicy. Mieszkańcy jak co dzień krzątają się w swoich gospodarstwach, zajmując się codziennymi sprawami. Ja również, wykonuje wymuszone przez zimę prace – teraz odśnieżam plac przed domem, po wcześniejszych, obfitych opadach śniegu. Jestem już na mostku zjazdowym na drogę wojewódzką.

Na przeciwnej stronie drogi dostrzegam koleżankę z sąsiedztwa jak zabiera w pośpiechu, z przed bramki wejściowej do posesji, dzieci sąsiadki z naprzeciwka. Rozglądając się czy nic drogą nie jedzie, dostrzega mnie i mówi „cześć” w pośpiechu biegnąc z dziećmi w kierunku swojego domu. Niepokoi mnie ta sytuacja i natychmiast krzyczę „co się stało?” - nie odpowiada, ponawiam pytanie krzycząc „co się dzieje?” - brak odpowiedzi .. w tym samym czasie wybiegają jej rodzice w kierunku domu sąsiadki z naprzeciwka, ja nie czekając też podbiegam pod ten dom wiedząc, że na pewno coś musiało się tam stać.

Jestem tuż przed wejściem do domu sąsiadki. Moje zdumienie jest ogromne – dom się pali - wszystko stało się już jasne. Widzę, że dom w środku płonie, ogień pozostaje zduszony we wnętrzu (nie wydostaje się ogień na zewnątrz od strony drogi – ta część domu jest murowana), jest pełne zadymienie w domu, przez zmieniające już kolor szyby (bliskie pęknięciu) nic nie można dostrzec (jeszcze chwilę temu, stojąc kilkadziesiąt metrów dalej na mostku, który miałem zacząć odśnieżać nic nie było widać – miejsca wydobywania się dymu zasłaniały gęsto rosnące drzewa - dym snuł się nie wznosząc się szybko ku górze, jakby pogoda nie sprzyjała, jakby tłumiła cug).

Sąsiadka będąc również przy domu krzyczy „Basia jest w domu”… serce jeszcze mocniej zabiło. Sąsiad, nie zastanawiając się wszedł do korytarza domu próbując odnaleźć drzwi do kuchni, gdzie mogła ona przebywać, jakie było jego zdziwienie gdy okazało się, że drzwi są zablokowane i nie można ich otworzyć. Dym gryzł, dusił już bardzo mocno nawet tuż przed domem. Wiem, że wnętrze domu obłożone jest plastikowymi panelami, więc ich spalanie powoduje wydzielanie się silnie trujących gazów, a krótkie przebywanie w ich zasięgu grozi śmiercią. Słysząc od sąsiada, że nie można wejść do środka musiałem natychmiast podjąć kolejne działania ratunkowe - jestem strażakiem ochotnikiem, więc mam już wpojone na odpowiednich szkoleniach, zasady zachowania się. W takiej sytuacji tylko zdrowy rozsądek i zachowanie tzw. zimnej krwi może uchronić przed utratą życia i zdrowia ratowników. Mamy wiele przykładów w kraju, gdzie bezmyślne rzucenie się na ratunek doprowadza do ogromnych tragedii, a zagrożeń jest wiele m.in. silnie trujące gazy, nie odłączony prąd, brak wiedzy czy zawór butli z gazem jest odkręcony czy nie, słaba konstrukcja wiekowej już części drewnianego domu grożąca zawaleniem pod wpływem pożaru itd.

W takiej sytuacji pozostaje natychmiast wezwać pomoc. Dzwonię na nr 112, a każda sekunda trwa wiecznie! Jest połączenie, odbiera dyżurny i słucha co się stało, mówię ze zdenerwowaniem w głosie o zaistniałej sytuacji, przekierowuje odpowiednio połączenie, zgłaszam pożar wraz z dyspozycją wysłania pogotowia ratunkowego wiedząc, że w środku prawdopodobnie jest osoba. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że do Dukli gdzie znajduje się najbliższa jednostka z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego jest około 20 kilometrów natomiast do Krosna skąd mają przyjechać wozy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej jest prawie 40 kilometrów.

Po zakończeniu rozmowy pod nr 112, dla przyśpieszenia reakcji uruchamiam telefoniczny system alarmowania strażaków ochotników z terenu Gminy Jaśliska, a następnie zgłaszam telefonicznie kierowcy OSP Jaśliska dyspozycję natychmiastowego wyjazdu – i słyszę najgorsze, „ale mnie nie ma na terenie Gminy Jaśliska, wyjechałem załatwić swoje sprawy”, nogi mi się ugięły, co teraz? To jedyny kierowca, który może wyjechać bojowym samochodem pożarniczym w OSP Jaśliska. Natychmiast dzwonię do osoby, która może przynajmniej otworzyć remizę i przywieźć prywatnym samochodem strażaków odpowiednio przygotowanych do działań ratowniczych, lecz słyszę, że jest w Krośnie, więc kolejna patowa sytuacja. Klucze do remizy i sprzętu ma kierowca, ja, osoba do której dzwonię i jeszcze jeden strażak, ale bez własnego samochodu. Każda sekunda jest ważna, a problemy błyskawicznie narastały.

Dzwoni strażak z OSP Posada Jaśliska pytając co się dzieje, ja odpowiadam: natychmiast przyjeżdżajcie do Daliowej pali się dom Basi, a ona pewnie jest w środku. Widząc beznadziejną sytuację – brak możliwości wejścia do środka, podejmuję szybką decyzję o przywiezieniu swoim autem strażaków ochotników z Jaślisk. Tego dnia jest prawdziwe lodowisko na drodze, więc znów ograniczenie szybkości poruszania się po drodze. Przed remizą czekają już strażacy (syreny się nie udało uruchomić – zamarzła, lub została unieruchomiona przez śnieg), otwieram remizę i w pośpiechu przebieramy się w specjalne ubranie ochronne. Jesteśmy gotowi, jedziemy na miejsce zdarzenia. Na miejsce docieramy jednocześnie wraz OSP Posada Jaśliska, która przybyła swoim samochodem Star 266.

Na miejscu stoi już tłum gapiów, a kilka osób z sąsiedztwa próbuje mizernie gasić ogień wiadrami z wodą, korzystając z przydomowej studni czerpiąc wodę wiadrem na łańcuchu. Profesjonalnie zachowuje się jeden z członków OSP Posada Jaśliska wydając polecenie oddalenia się z miejsca pożaru osobom próbującym gasić pożar wiadrami. Rozwijamy dwie linie gaśnicze kierując jedną do korytarza, w którym stała butla z gazem, a drugą kierując strumień przez okno do pomieszczenia kuchni, gdzie mogła się znajdować poszkodowana. Ja próbuję odłączyć prąd od budynku. Na jednostkach w OSP Jaśliska i OSP Posada Jaśliska nie posiadamy sprzętu do odcięcia linii energetycznej przy słupie, więc próbuję przynajmniej dostać się do skrzynki elektrycznej – zamknięta... Biegnę do swojego domu naprzeciwko po klucz do skrzynek elektrycznych, wracam i odcinam prąd na zabezpieczeniach. Następnie biegnę po drabinę, aby dostać się do płonącego poddasza wypełnionego sianem, ściągamy drabinę z auta, i niesiemy na zatyłek domu.

Przez długi czas ogień zostaje tłumiony, do tego stopnia, że nie wydostaje się na zewnątrz – dzięki temu OSP Posada Jaśliska i OSP Jaśliska nie dopuszcza do rozprzestrzenienia się pożaru na pobliskie domy. W zbiorniku Stara zaczyna brakować wody, a posiłków jeszcze nie widać. Strażacy z OSP Posada Jaśliska podejmują decyzję o zasileniu zbiornika wodą z rowu obok mojego domu – decyzja była trudna, lecz szybka. Zasilenie taką wodą powoduje napełnianie samochodu brudną wodą wraz z małymi kamykami, czego skutkiem jest zacinanie się prądownic, a w konsekwencji może uszkodzić nową motopompę tohatsu – decyzja jednak jest właściwa, bo najważniejsze jest życie, a nie sprzęt.

Zadymienie cały czas pozostaje bardzo duże i nie ma możliwości wejścia do środka. Przyjeżdża pogotowie ratunkowe. Cały czas czekamy na przyjazd jednostek z odpowiednim sprzętem: aparaty ochrony dróg oddechowych, wentylator oddymiający oraz norzyce do odcinania prądu przy słupie energetycznym. Nadal brak wsparcia, dyskutujemy czy nie pojechać z kierowcą OSP Posada Jaśliska po Stara 266 z OSP Jaśliska - zapada decyzja, że kierowca nie może zostawić swojego samochodu. Jednak tuż po tej rozmowie zaczynają przyjeżdżać jednostki z okolicznych OSP i PSP. Informuję kierowcę, pierwszej przybyłej jednostki o konieczności zasilenia wodą Stara 266, co niezwłocznie czynią przybyli strażacy. W tym samym czasie przybyli strażacy rozpoznają teren i sytuację. Zjeżdżają kolejne jednostki OSP i PSP. Na moją prośbę odcinają prąd przy słupie. Akcja teraz nabiera tępa, działania idą wielokierunkowo, każdy zajmuje się odpowiednimi czynnościami. Do akcji wkraczają strażacy z wentylatorem oddymiającym, po czym do środka domu wchodzą strażacy wyposażeni w aparaty tlenowe i urządzenie termowizyjne. We wnętrzu domu znajdują osobę… po wyniesieniu jej z domu lekarz niestety stwierdził jej zgon. Pada pytanie czy jest tam jeszcze ktoś? Nie ma takiej pewności, szukają dalej. Ja biegnę zapytać czy wszystkie dzieci są zabezpieczone u sąsiadów, wracam spokojniejszy mówiąc, że dzieci są wszystkie. Trwa dogaszanie. Ja udaje się do kierowania ruchem drogowym. 

Obecnie pozostaje refleksja nad zdarzeniem. Czy można było ocalić Basię? Można było by na pewno znacznie wcześniej wejść do środka, mając sprzęt ochrony dróg oddechowych i wentylator oddymiający oraz inny podstawowy sprzęt ratowniczy, aby staranować zamknięte drzwi. Zabrakło tego. Sam sprzęt to nie wszystko, zabrakło lekkiego samochodu ratowniczo-gaśniczego, który mógłby ten sprzęt i ludzi zabrać z OSP Jaśliska. OSP Jaśliska dysponuje samochodem Star 266 z trzema miejscami dla strażaków lecz z dużym zbiornikiem wody (5000 litrów). Jednak konsekwencją dużego zbiornika jest brak miejsca na wiele osprzętu. Samochód sprawdza się w terenie przy pożarach wielkopowierzchniowych, gdzie nie ma dostępu do wody, więc nie możemy zmniejszyć zbiornika celem wygospodarowania miejsca na sprzęt i ludzi. Zmiana zabudowy auta nie rozwiąże problemu, jakim jest liczba kierowców z uprawnieniami do prowadzenia pojazdów kategorii C – jest jeden i pech chciał, że w dniu tragedii wyjechał załatwić swoje sprawy poza teren gminy.

Rozwiązaniem naszego problemu jest doposażenie jednostki OSP Jaśliska w lekki, sześcioosobowy samochód ratowniczo-gaśniczy, do prowadzenia którego wystarczy prawo jazdy kategorii B, które posiada większość strażaków. Gmina Jaśliska kilka dni przed tragedią, złożyła w imieniu OSP Jaśliska i OSP Posada Jaśliska wniosek o dotację m.in. na aparaty ochrony dróg oddechowych – nikt wtedy nie myślał, że tak szybko będą niezbędne do ratowania życia ludzkiego.

Możliwości finansowe Gminy Jaśliska, gdzie zameldowanych jest około 2097 mieszkańców (z tego przypuszcza się że zamieszkuje tu około 1600 osób) są niewielkie, więc nie ma możliwości, aby gmina mogła wydatkować kwotę około 170 000 zł na nowy samochód dla naszej jednostki. Doposażenie jednostki to konieczność rozbudowy remizy o jedno miejsce, a to kolejny wydatek około 150 000 zł.

Piotr Urban
Prezes OSP w Jaśliskach


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ