Sławomir Farbaniec / Krosno112.pl: Pierwsze miejsce podczas Mistrzostw Wojska Polskiego w Biegach Przełajowych to duże osiągnięcie. Jakie znaczenie ma dla Ciebie ten złoty medal?
Kamil Mezglewski: Jest to na pewno największy sukces w mojej przygodzie z bieganiem od kiedy przyszedłem do wojska. Pokazał, że praca, którą wykonałem w zimie przynosi owoce. Jednocześnie zdobycie medalu dało mi ogromną motywację, aby jeszcze ciężej trenować.
SF: Czy to Wasz największy sportowy sukces do tej pory?
KM: Zarówno Szymon, jak i ja mamy na swoim koncie medale Mistrzostw Polski. Warto wspomnieć, że Gużkowski reprezentował Polskę na Mistrzostwach Europy Juniorów w Biegach Górskich. Natomiast jeśli weźmiemy pod uwagę karierę w wojsku, to na pewno największe osiągniecie dla nas i Szkolnictwa Wojskowego w biegach przełajowych w historii.
SF: Rozumiem, że zdobycie mistrzostwa nie przyszło Wam łatwo. Jak wyglądały przygotowania do startu?
KM: Każdy z nas przygotowywał się na swojej uczelni. Niedługo przed tymi zawodami odbyły się Mistrzostwa Wyższego Szkolnictwa Wojskowego w biegach przełajowych, które były weryfikacją formy i jednocześnie eliminacjami do składu na zawody w Opolu. Wtedy miałem okazję rywalizować z Szymkiem w sztafetach, gdzie Wojskowa Akademia Techniczna zdobyła złoto, a Akademia Wojsk Lądowych - srebro. Dodatkowo oboje dorzuciliśmy dla swoich drużyn srebra indywidulanie - Szymon w biegu na 3000 m, a ja - na 8000 m.
SF: To zaprowadziło Was do tego najważniejszego wydarzenia. Jak mistrzostwa wyglądały z Twojej perspektywy?
KM: Oboje z Szymkiem wiedzieliśmy, że jest to dla nas najważniejsza impreza wojskowa w ciągu roku. Zdawaliśmy sobie sprawę, że indywidualnie nie mamy szans na medal z racji poziomu konkurencji. Na mistrzostwach byli obecni zawodowi biegacze reprezentujący poszczególne siły zbrojne, których zazwyczaj oglądamy w telewizji - choćby Adam Nowicki uzyskał ostatnio minimum w maratonie na Igrzyskach w Tokio.
SF: Dlatego skupiliście się na sztafecie?
KM: Dokładnie. Jeszcze nigdy Wyższe Szkolnictwo Wojskowe nie miało tak mocnej sztafety. Jednak każdy z naszej czwórki musiał pokazać maksimum swoich możliwości. Po pierwszej zmianie byliśmy drudzy, ja utrzymałem nasze miejsce, natomiast Szymon wyprowadził nas na prowadzenie, które kolega utrzymał do samej mety. Później z tego co pamiętam była już tylko wielka radość (śmiech).
SF: … i w pełni zasłużona satysfakcja. Domyślam się, że jednak na tym nie poprzestajecie. Macie dalsze plany?
KM: Oboje skupiamy się na swoich treningach, aby ciągle poprawiać swoją formę i realizować założone cele, nie zapominając przy tym o rygorach dydaktycznych stawianych nam przez nasze uczelnie. W tym sezonie koncentruję się głównie na poprawie czasów na 5 i 10 kilometrów. Po luzowaniu obostrzeń powinny zostać wznowione biegi uliczne. W kilku z nich chciałbym wystartować.
SF: Widać, że masz jasno wytyczone cele. Skąd wzięła się u Ciebie taka pasja do sportu?
KM: Zarazili mnie nią rodzice. W czwartej klasie podstawówki tata zabrał mnie na pierwszy trening Klubu Biegacza w Krościenku Wyżnym. Tam rozpoczęła się moja przygoda z bieganiem pod okiem Katarzyny Albrycht, a później Witolda Zatorskiego. Bardzo mocno do moich pierwszych sukcesów przyczynili się również Panowie Janusz Szmyd i Rafał Przymusiński, którym chciałbym serdecznie podziękować.
SF: Studia oficerskie, intensywne treningi… Jak udaje Ci się znaleźć na wszystko czas?
KM: Niejednokrotnie łączenie studiów z treningami jest bardzo trudne. Biegam głównie na treningach sekcji AZS lub w przerwie między zajęciami. Zdarza się, że obowiązki służbowe nie pozwalają zrealizować planu. W takim przypadku razem z trenerem modyfikujemy nasze założenia.
SF: Na koniec chciałbym przejść do zawodowej części Twojego życia – podjąłeś studia na Wojskowej Akademii Technicznej. Dlaczego wybrałeś taką drogę?
KM: Pomysł o studiach wojskowych podsunął mi kolega z klasy. Decyzja o nauce w Wojskowej Akademii Technicznej była podjęta po długich rozmowach z najbliższymi. Od zawsze interesowałem się wojskiem, a zmęczenie fizyczne nie było mi obce. Wiedziałem ile wyrzeczeń będzie mnie to kosztowało. Jednak patrząc na to z perspektywy czasu: nie żałuję tej decyzji.
SF: Idąc dalej tą ścieżką: gdzie widzisz się za kilka lat?
KM: Pozostały mi 2 lata studiów. Po ich zakończeniu trafię na jednostkę jako podporucznik. Moim marzeniem jest być niedaleko domu, jednak z racji kierunku jaki studiuję - informatyka wojskowa – wiem, że może to być dość trudne. Staram się zbytnio nie wybiegać w przyszłość. Skupiam się na realizacji bieżących zadań, które sobie stawiam.
Rozmawiał Sławomir Farbaniec
Trzon zwycięskiej sztafety tworzyli podchorążowie Wojskowej Akademii Technicznej: Jakub Wróbel, Kamil Mezglewski i Jan Zielonka oraz Akademii Wojsk Lądowych im. gen. Tadeusza Kościuszki: podchorąży Szymon Gużkowski). Opiekunem drużyny był kapitan Michał Breszka z Lotniczej Akademii Wojskowej z Dęblina.