Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 5 października 2024 19:47
Reklama
Reklama

Atak niedźwiedzia w Bieszczadach. Aktywiści: drapieżnik zachował się podręcznikowo

Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w niedzielę (12 listopada) po południu. Niedźwiedź zaatakował mężczyznę – aktywistę Inicjatywy Dzikie Karpaty. Stało się to nieopodal gawry drapieżnika. Zdarzenie zarejestrowała fotopułapka zamontowana przez leśników.
Atak niedźwiedzia w Bieszczadach. Aktywiści: drapieżnik zachował się podręcznikowo

Autor: "X"/Michał Gzowski

Dziś (15 listopada) Michał Gzowski, rzecznik Lasów Państwowych na platformie "X" opublikował zdjęcia z fotopułapki, która uchwyciła atak niedźwiedzia na 56-letniego mężczyznę. - Chciał udowodnić, że gawra jest pusta, bo leśnicy zniszczyli jego siedlisko. Niezła ironia losu - pseudoekolodzy szczuli na leśników, GOPR i policjantów, a teraz ci ludzie ratują im życie - napisał.

Do zdarzenia, które miało miejsce w okolicach nieistniejącej wsi Hulskie, odniosło się Nadleśnictwo Lutowiska. W poście na FB leśnicy wyjaśniają m.in. dlaczego nieopodal gawry niedźwiedzia zamontowana została fotopułapka

W oświadczeniu czytamy, że gawra niedźwiedzia została zlokalizowana w styczniu tego roku. 

- Wówczas nie stwierdzono bytowania w niej niedźwiedzia. Od maja, czyli po okresie gawrowania, prowadzono w tej okolicy prace hodowlane, wyłączając z nich okolice samej gawry - napisali leśnicy.

W sierpniu do Nadleśnictwa Lutowiska trafiło pismo od Inicjatywy Dzikie Karpaty i Fundacji Siła Lasu, o konieczności natychmiastowego wstrzymania wszelkich zabiegów gospodarki leśnej w tym wydzieleniu leśnym. W tym samym czasie do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie wpłynął wniosek od aktywistów o utworzenie strefy ochronnej wokół miejsca gawrowania niedźwiedzia. 

- Zgodnie z zaleceniami RDOŚ do 31 października zakończono prace w tym wydzieleniu i powieszono fotopułapkę, która miała monitorować okolicę gawry - tłumaczą leśnicy. 

Zaznaczają, że o procedurze doskonale wiedzieli aktywiści IDK. 

- Niestety, w niedzielny wieczór, 12 listopada naruszyli spokój gawrującego zwierza, prowokując dramatyczną sytuację, której stali się uczestnikami - napisali leśnicy.

Podkreślili, że skoro sami aktywiści składali wniosek o utworzenie strefy, winni zachować reguły, jakie wynikają z tej sytuacji.

Co na to Inicjatywa Dzikie Karpaty?

Aktywiści również wydali oświadczenie na FB. Przyznali w nim, że osoby związane z IDK nie zachowały środków ostrożności podczas spaceru. 

Ekolodzy tłumaczą, że po wniesieniu o ustanowienie strefy ochronnej nie dostali żadnej informacji o podjętych krokach. - Z wyjątkiem ogólnego powiadomienia o wszczęciu postępowania - napisali.

Dodali, że na krótko przed zdarzeniem przedstawiciel Lasów Państwowych poinformował ich, że gawra na pewno nie jest zasiedlona. 

- Mając – niestety – bardzo złe doświadczenia odnośnie wcześniejszych zgłoszeń, a nawet niszczenia ustanowionych stref, koledzy postanowili sprawdzić stan wydzielenia w terenie, co doprowadziło do niebezpiecznego zdarzenia. Obaj dochodzą teraz powoli do siebie, ale nie zmienia to faktu, że czują się źle z sytuacją, w której – działając z dobrych pobudek – zakłócili spokój niedźwiedzia - czytamy w oświadczeniu IDK.

Aktywiści przyznają, że nie powinno dojść do tej sytuacji, zwłaszcza w czasie przygotowań do gawrowania. 

- Niedźwiedź zachował się w podręcznikowy, właściwy sobie sposób, na własnym terytorium, obszarze odludnym w okolicach gawry, zaskoczony i w poczuciu zagrożenia zademonstrował swoją siłę i dominację. Ubolewamy, że doszło do tego incydentu. Tym razem popełniliśmy błąd. Jest nam przykro przede wszystkim wobec niedźwiedzia, któremu został odebrany spokój i poczucie bezpieczeństwa - napisali.

Ekolodzy zaznaczają, że na Podkarpaciu są tylko dwie strefy ochronne dla niedźwiedzi. 

- W efekcie, większość bieszczadzkich niedźwiedzi żyje poza strefami ochronnymi – do ich matecznika może wejść każdy: leśnik, pilarz, turysta, aktywista. Strefy nie powstają, bo utrudniają gospodarkę leśną. Ale ich brak prowadzi do niebezpiecznych sytuacji, takich jak ta z niedzieli lub z jesieni zeszłego roku, kiedy niedźwiedź zaatakował pracownika Nadleśnictwa Lutowiska, zaledwie kilka kilometrów od tego miejsca - podnoszą aktywiści.

Sugerują, że ochroną powinna zostać objęta nie tylko każda stwierdzona gawra, niezależnie od tego czy w danym momencie jest zajęta przez niedźwiedzia czy nie, lecz również – zgodnie z przepisami Dyrektywy Siedliskowej, każdy las, w którym niedźwiedzie bytują. 

- Tylko w ten sposób zmniejszymy liczbę niebezpiecznych zdarzeń, zapewnimy niedźwiedziom odpowiednie siedlisko, i ochronimy je przed niepokojeniem – tak przez leśników, jak i przez aktywistów - napisali w oświadczeniu.



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
PRZECZYTAJ