„Jedziemy dalej to projekt dziennikarski, ale też zwykła zajawka – marzenie, którym żyjemy od paru lat” – możemy przeczytać na blogu trójki przyjaciół z powiatu krośnieńskiego. Wiktor jest z Guzikówki, Bartek z Kombornii, a Dominik z Jedlicza. Wszyscy chodzili do I Liceum Ogólnokształcącego w Krośnie.
- W liceum usłyszeliśmy, że skończymy pod mostem, ewentualnie będziemy mogli gęsi paść. Z tym mostem to zresztą prawda, o czym możecie się przekonać oglądając drugi odcinek naszego vloga – śmieje się Wiktor Mańkowski.
Połączyła ich pasja do podróżowania i tak zrodził się pomysł na wyjątkową wyprawę. Rozmawiali o niej wiele razy przez kilka lat, aż zamienili słowa w czyny. Obecnie ich celem jest przedstawienie świata, którego nie znamy: poprzez reportaże, rozmowy, zdjęcia i wideo. Chcieliby okrążyć Amerykę Południową w zakupionym 25-letnim samochodzie. To terenowy van – Mistsubishi Delica wyprodukowany w 1995 r., a zakupiony w Wieluniu.
- Sprzedawca zapewniał, że samochód może jechać od razu do Azji. Gdy dojechaliśmy do warsztatu w Krośnie, usłyszeliśmy, że powinniśmy wrzucić na tacę, czy w jakiś inny sposób podziękować opatrzności. Przedni most był do wymiany, a rama dziurawa. Naprawy trwały do samego wyjazdu. Po 18 miesiącach niewielu wierzyło, że w ogóle gdzieś pojedziemy – wspomina Bartek Deliowski - Zastanawialiśmy, czy nie zabudować samochodu od środka, ale musieliśmy zabrać namioty, różne rodzaje śpiworów – bo w niektórych częściach Ameryki Południowej jest 40 stopni w cieniu, a w innych grubo na minusie. Poza tym – czekamy na odwiedziny znajomych. Więc zamiast wygodnego łóżka w środku – śpimy na dziko na zewnątrz – dodaje Wiktor.
Za nimi sześć tygodni wyprawy. Już niedługo zakończą zwiedzanie Kolumbii i udadzą się do kolejnego państwa – Ekwadoru. Codziennie poznają zwykłe życie w tych egzotycznych krajach, jeżdżą samochodem i szukają ciekawych historii, by później je pokazać – jak sami mówią – nieco inaczej niż media, które informują głównie o tym, co złe.
- Kolumbia jest krajem miłych ludzi – nie licząc niemiłych policjantów, którzy i tak są milsi niż ci w Polsce. Samochód nigdy tak dobrze się nie sprawował. Za nami wybrzeże Morza Karaibskiego, tropikalna dżungla, sylwester w Medellin – mieście Pabla Escobara. Zero problemów z bezpieczeństwem. Kraj, w którym do niedawna trwała wojna, jest piękny i otwarty, a ludzie nie zostali skrzywieni kilkudziesięcioma latami terroru – relacjonuje Dominik Szczepański.
Mają niewielki budżet, a w planach wiele miesięcy podróży. Jednak to ich nie zraża. Śpią w samochodzie, namiotach czy hamaku. Jednak obozowanie w Kolumbii nie jest proste, ponieważ trudno znaleźć miejsce, które nie byłoby otoczone płotem.
- Kolumbia już niedługo za nami, za moment Ekwador. A potem na południe: Peru, Boliwia, Chile, Argentyna. Jeśli wystarczy nam pieniędzy – nie mamy sponsorów, zarobiliśmy na podróż sami – i samochód pozwoli i raczy się nie rozsypać, pojedziemy na północ – do Urugwaju, Brazylii, Paragwaju i wyżej: Gujany Francuskiej, Surinamu i Gujany. Idealnie byłoby zatoczyć koło i skończyć wyprawę w Kolumbii, ale w tej chwili jest to zbyt niebezpieczne ze względu na bardzo trudną sytuację w Wenezueli. Ale to tylko plany, wszystko może się zmienić. O wszystkim możecie na bieżąco się dowiedzieć na naszej stronie jedziemydalej.com – mówi Wiktor.
Jak sami mówią, każdy dzień podróży jest ciekawy i daje możliwość poznania czegoś nowego. Jednym z najciekawszych przykładów była wizyta u Indian Nukak, nazywanych ostatnimi nomadami Amazonii.
- Plemię było nieskontaktowane i żyło w głębokiej izolacji w dżungli do lat 80. Niestety, musieli uciekać przed partyzantami. Kiedy wyszli z dżungli, nie znali hiszpańskiego, byli nadzy, prawie nic nie wiedzieli o naszym świecie. Dziś zostało ich mniej niż 1000. Wybiły ich choroby, zaczęli też mieszać się z miejscową ludnością. Żyją na obrzeżach miast, w skrajnej biedzie, bardzo chcieliby wrócić do siebie, ale nie mogą. Dlaczego? O tym niedługo będziecie mogli przeczytać i obejrzeć film na naszym blogu – zapowiada Dominik.
Najtrudniejszą kwestią w przygotowaniach wyprawy były wszystkie sprawy związane z autem. Już po zakupie okazało się, że samochód jest w gorszym stanie niż się wcześniej wydawało. Był on naprawiany przez około 1,5 roku, co znacznie opóźniło wyjazd.
- Chcielibyśmy bardzo podziękować kilku mechanikom z Krosna i okolic, którzy się do tego przyczynili – wiemy, że chcą pozostać anonimowi. Wielkie dzięki, chłopaki! – mówi Bartek.
Kolejnym problemem, z którym musieli się zmierzyć było wysłanie samochodu za granicę. Sytuację komplikował również wiek auta. Przyjaciele szukali różnych rozwiązań.
- Napisaliśmy e-maile do kilkunastu spedytorów. Większość odpisywała, że nie współpracuje z indywidualnymi klientami, wyceniała wysyłkę na kwotę, której nie bylibyśmy w stanie zapłacić, prawie wszyscy byli przemądrzali. Delica popłynęła więc do Cartageny w Kolumbii z portu w Rotterdamie, a nie z Polski. Na to wszystko trzeba było jeszcze zarobić, więc musieliśmy rzucić pracę w Polsce – opowiada Dominik.
Kiedy planują wrócić do Polski? – Gdy samochód się zepsuje lub skończą się pieniądze. Oby jak najpóźniej – odpowiadają zgodnie.
Zapraszamy do śledzenia wyprawy na blogu jedziemydalej.com, a także profilu na Facebooku i kanale na YouTube. Jednocześnie życzymy podróżnikom szerokiej drogi!
Sławomir Farbaniec, fot. archiwum jedziemydalej.com