Pierwsze osoby usiadły na schodach RDLP w Krośnie już o godz. 7:00. Później dołączyli do nich kolejni. Rozmawiali, śpiewali. Obok, druga grupa, skandowała hasła i wspierana przez rzeszowską grupę bębniarzy Samba, również śpiewała.
Na barierkach przy schodach i tarasie aktywiści rozwiesili banery z hasłami: m.in. "Tracimy nasze dziedzictwo. Chrońmy bieszczadzkie lasy", "Ratujmy Puszczę Karpacką", "Chroniąc stare lasy chronimy klimat", "Takiego lasu chcą dzieci. Bez wycinki!", "Bieszczadzkie niedźwiedzie biorą sprawy w swoje łapy!!".
- Na blokadę RDLP w Krośnie zdecydowaliśmy się dlatego, że nasze rozmowy i apele nic nie zmieniają, a nasze najcenniejsze górskie lasy wciąż są niszczone - tłumaczy Jakub Broch, jeden z aktywistów.
Inicjatywa Dzikie Karpaty od kilku lat walczy o utworzenie Turnickiego Parku Narodowego i zaprzestanie wycinki w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. - Puszcza Karpacka wciąż jest wycinana i wywożona do tartaków - twierdzą aktywiści. I dodają, że nikt nie interesuje się tym, co zostawimy kolejnym pokoleniom.
Protestujący zwracają tez uwagę na powstawanie coraz to nowych szlaków zrywkowych. - Powoduje to, że niszczą one zbocza a woda odpływa szybciej - tłumaczy Jakub Broch. - Dlatego mamy problem z powodziami w całym kraju, a w lecie także z suszą.
Grażyna Zagrobelna, dyrektor RDLP w Krośnie, tłumaczy, że Lasy Państwowe działają w granicach prawa. Dodaje, że w Bieszczadach wykonywane są tylko cięcia hodowlane i pielęgnacyjne. - Po to by wzmocnić odporność drzewostanów - mówi.
- Naszym zadaniem jest nie tylko ochrona starych drzew, ale dbałość o cały ekosystem leśny, o wszystkie funkcje lasu i wszystkie pokolenia lasu - zapewnia Edward Marszałek, rzecznik RDLP w Krośnie.
Leśnicy przypominają, że w lasach są rezerwaty przyrody, strefy ochrony gniazd ptaków drapieżnych, cennych porostów, strefy ochrony przypotokowej. - Tam w ogóle nie prowadzimy żadnej ingerencji w drzewostan - zaznacza Edward Marszałek.
Rzecznik RDLP w Krośnie dodaje, że leśnicy nie lubią ścinać drzew. - Ale bez tego nie można gospodarować w lesie, ani zapewnić jego trwałości i wszystkich funkcji, czyli gospodarczej, społecznej, kulturowej i turystycznej - mówi.
Edward Marszałek zwraca też uwagę na to, że nie można mówić o prapuszczy karpackiej. - To nie tylko dezawuowanie pracy kilku pokoleń leśników, ale próba zamazania historii Bieszczadów. Trzeba o tym głośno mówić, bo jesteśmy winni to potomkom ludzi stąd wysiedlonych, którzy przez kilkaset lat tutaj żyli i pracowali.
Czy leśnicy i aktywiści znajdą nić porozumienia?
- Myślę, że jest pole do dyskusji - mówi Edward Marszałek. Ale zaznacza, że nie może być ona pod pręgierzem, na zasadach dyktowanych wyłącznie przez aktywistów.
Do południa nic nie wskazywało na to, że dyrekcja i aktywiści zasiądą do wspólnych rozmów. - Nie życzyli sobie tego - mówił Edward Marszałek. I dodał, że na wtorek są umówieni z nadleśniczym Nadleśnictwa Stuposiany. - Byłoby niestosowne uprzedzać wyniki tych rozmów, czy w nie ingerować.
Już po południu aktywiści zaczęli się domagać spotkania z Grażyną Zagrobelną. Ich reprezentacja została zaproszona do siedziby RDLP. - Przedstawiliśmy nasze postulaty, ale jak zwykle nie przyniosło to żadnego efektu - mówi Jakub Broch.
W związku z tym, że w taki sposób zakończyły się rozmowy z dyrekcją RDLP, część protestującej grupy przeniosła się ze schodów przed wejściem pod bramę wjazdową. W ten sposób chcieli uniemożliwić wyjazd z pracy pracowników RDLP. Miało dojść do potrącenia jednego z uczestników protestu. Ta forma protestu zakończyła się przepychankami i interwencją policji oraz załogi karetki pogotowia.
red., tom,
zdjęcia: Tomasz Jefimow